Oderwanie się od rzeczywistości… przeniesienie się do krainy-
miejsca, gdzie wszystko jest idealne, doskonałe… udanie się do świata wróżek,
elfów, magicznych stworzeń…życie wśród szczęścia… To właśnie sen!
Ciemność, zarysy kontur, kreatury, potwory, głuche jęki… w świecie
mroku istnieje tylko smutek i cierpienie… krew, ból, łzy… straszne miejsce,
przeciwieństwo snu- koszmar!
Śniłam długo i nieprzerwanie. Po raz
pierwszy oddałam się w objęcia Morfeusza, pamiętając wszystko, co szepcze mi do
ucha. Miałam przed sobą obraz mojego snu…niewiarygodnego, niezwykłego,
przerażającego… Ale to nie mógł być koszmar…
-Tofik?-szepnęłam cicho.
Wpatrywałam się w kota, który powoli
wracał do normalności. W błyskawicznym tempie zmniejszył się do swoich
rozmiarów małego kotka. Powoli podchodził w moją stronę. Słychać było stukot
jego łapek.
Kiedy Tofik znalazł się na moich
kolanach, oślepiła mnie czerwona jasność. Przymrużyłam oczy, lecz światło nie
gasło. Dodatkowo, im kot był bliżej, tym odcień czerwonego przybierała na
intensywności.
Podsumowując, ten sen był coraz
bardziej dziwny i pokręcony! Dziwne tylko, że jeszcze się nie obudziłam.
-Zrobisz coś z tym
światłem?-powiedziałam błagalnie, kiedy z moich oczu popłynęły pierwsze łzy
bólu.
-Miau…Dotknij naszyjnika.
Potulna jak baranek, bez sprzeciwu,
wykonałam polecenie kota. Światło natychmiast znikło, lecz jego miejsce
zastąpiło gorąco, parzące moją dłoń. Szybko wypuściłam naszyjnik, ale on opadł
na szyję. Fala ciepła wypełniła całe moje ciało. Myślałam, że oszaleję. Czułam,
jakby rozgrzana lawa wylała się z wulkanu, płynąc swobodnie po moim ciele. Z
grymasem na twarzy popatrzyłam błagalnie na Tofika. Moje oczy były wypełnione
wszystkimi uczuciami-smutkiem, bólem,
lękiem. Nie musiałam nic mówić, by kot
zrozumiał moje cierpienie. Usłyszałam tylko ciche miauknięcie. Ostry, czerwony
blask ponownie rozprysnął, by w
następnej chwili zniknąć. Razem z nim wyparowało gorąco. Byłam uratowana,
jednym słowem mówiąc. Zmęczona opadłam na dywan, szybko łapiąc powietrze. Nie
wiem czemu, ale owe „zachowanie” naszyjnika tak jakby wyparowało ze mnie
wszystkie siły życiowe. Czułam się bardziej wykończona niż po długim maratonie.
Lecz snów nigdy nie można zrozumieć, bowiem mają swoje ukryte znaczenie. Z taką
myślą próbowałam odczytać ukryty sens. Wszystkie moje wysiłki poszły na marne.
Nic prawdopodobnego nie przychodziło mi do głowy. Czułam się jak głupia, pusta
nastolatka!
-Ami, powtórzę. Nie jestem zwykłym
kotem, lecz twoim opiekunem…-słowa Tofika odbijały się echem, ale do mnie
nie docierały.
Nie miałam siły na nic. Ciało odmawiało
mi posłuszeństwa. Nie mogłam się nawet ruszyć o milimetr. Byłam niemal sparaliżowana
bezsilnością i żałosnością. Ogarniał
mnie lęk, coraz bardziej nie rozumiałam tego snu. Powoli moje oczy zamykały
się. Czułam się senna, nie potrafiłam dłużej normalnie funkcjonować. Chciałam
wreszcie obudzić się i wrócić do codzienności. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że
to nie jest możliwe.
-Obudź się!
Muśnięcie chłodnego powietrza „
postawiło mnie na nogi ”. Do mojego ciała na nowo powracały siły życiowe. Pod
moją skórę wlewała się determinacja, wytrwałość. Powoli uniosłam powieki, wpatrując się w
biały sufit. W owym momencie wydawało to mi się to ciekawym zajęciem. Obserwowanie gładkiej,
jednolitej powierzchni było niezmiernie interesujące. Chwilami widziałam lecące
płatki śniegu. Nie wiem czemu, ale pragnęłam ujrzeć ten biały puch, warstwami
pokrywający cały świat. Chciałam niemal poczuć zimny lód na dłoniach,
powiekach, policzkach-całym ciele. Zanurkować w puchu, ukoić uczucia i nie czuć
nic. Ach, ile dałabym za taką chwilę beztroskości. Jednak to niemożliwe,
przynajmniej nie dla mnie. Dalej wpatrywałam się w sufit, jak kretynka. Tym
razem widziałam przebiegające renifery, ciągnące za sobą św. Mikołaja z paczką
prezentów. Staruszek posłał mi ciepły uśmiech. Ta moja wyobraźnia nie do
ogarnięcia. Nie rozumiałam, dlaczego zebrało mi się na wspominanie świąt. Może
ma to związek z tym, że dokładnie w Dniu Wigilii zostałam osierocona. Dokładnie
tamtego ranka zostałam sama, raz na zawsze. To właśnie wtedy, po raz pierwszy
spędzałam samotnie święta. W tamtym momencie czułam się zagubiona, lecz nikt mi
nie pomógł. Owego dnia spadły pierwsze płatki śniegu, które znienawidziłam.
Wyobrażałam sobie je jako zamarznięte łzy. Moje łzy, cierpienia i goryczy. Mimo
to, właśnie dzisiaj, właśnie teraz polubiłam śnieg. Ni stąd ni zowąd naszła
mnie ochota na pokochanie wiecznego utrapienia. Mimo wszystko, znów pozwoliłam
przeszłości powrócić do moich myśli ze zdwojoną siłą. Jednak tym razem, nie
obwiniałam nikogo za tyle lat samotności, nie miałam pretensji za cierpienie.
Bo miałam Jego. Mojego kochanego, najcenniejszego przyjaciela. Przy Nim
wszystko stawało się jasne, kolorowe. Życie nabierało barw, traciło szare
kolory. Nie ważne jak okrutna miałaby być rzeczywistość, póki On będzie blisko,
starczy mi siły na każdą przeciwność losu.
-Ami. Jesteś gotowa dowiedzieć się
prawdy?
Zebrałam wszystkie siły, stanowczo
kiwając głową. Jednak w dalszym stopniu nie potrafiłam się podnieść chociażby
do pozycji siedzącej. Leżałam oparta na łokciach, wpatrując się w pyszczek
kota.
-No to dobra. Tak naprawdę nazywam
się Coficuaie, chociaż dla ciebie wciąż pozostaje
tym samym kotem. Kim właściwie jestem, pewnie pytasz siebie.-spojrzał na
mnie znacząco.
Zawstydzona, ponownie skinęłam głową. Nie
sądziłam, że jestem, aż tak przewidywalna.
-Tylko
problem w tym, że nie wiem jak ci to najprościej wytłumaczyć. Moja historia, a
historia Doyobi, są w pewien sposób powiązane, ale są zbyt długie. A jeśli
chcesz przeżyć, musimy się śpieszyć.
-Przeżyć? Co dokładnie masz na myśli?-spytałam
niepewnym głosem, opadając bezwładnie na podłogę.
-Jeśli
pozostaniesz w obecnym stanie, to tylko kwestia czasu, zanim Doyobi przejmie
twoje ciało…
Miałam stracić własne życie? Moja dusza miała
się ulotnić, bo jakiś tam demon chciał mojego ciała?
-Czyli nie da się z tym nic zrobić?
Tofik zgrabnie przeciągnął się, jak na kota
przystało. Podniósł łapkę, dokładnie wylizując futerko. Miauknął przeciągle,
wpatrując się we mnie tymi dwoma, czarnymi „studniami ocznymi”. Mimo wszystko,
to był nadal mój kot. Pomimo, że potrafił mówić, to wciąż go kochałam, jak
wcześniej. Mój wspaniały Tofik.
-Najlepiej
będzie, jak zacznę od początku. Urodziłem się w rodzinie czarodziejskiej, długi
czas przed pojawieniem się Doyobi. Poznałem ją jak jeszcze była zwykłą
nastolatką, zakochaną po uszy. Gdybym wtedy wiedział, kim się później stanie…-zatrzymał
się na chwile, wbijając pusty wzrok we mnie…- No, więc pewnego razu przyszła do mnie, do ogrodu. Poprosiła o
zrobienie jakieś symbolu, znaku, pamiątki, by uwiecznić jej miłość do ukochanego.
Nie wiele myśląc zrobiłem wtedy ten naszyjnik…-wskazał na połowę serca na
mojej szyi.-Jedną część miała zostawić
sobie, drugą zaś podarować chłopakowi. Jednak, ach gdyby życie było takie
piękne. Ukochany zakochał się w jej siostrze z wzajemnością. Oboje brnęli w
zakazane uczucie, porzucając Doyobi. Odwrócili się od niej, zostawiając ją
samą. Od tamtej pory dziewczyna powoli staczała się na dno. Aż stała się…
-Kim? Kim się stała?
Czekałam jak na wyrok. Ogarnęła nas głucha
cisza. Słyszałam łomotanie serca, bicie było przyśpieszone, najprawdopodobniej
z ogarniającego mnie strachu.
-Katem
siostry, ukochanego i demonem…Mimo dokonania zemsty, zło ogarnęło jej umysł.
Zatraciła się w ciemności, nie rozróżniała rzeczywistości. Doyobi rok później
zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach. Jednak zostawiła po sobie pamiętnik …
Nie wiem dlaczego, ale którakolwiek dziewczyna go przeczyta, zostaje owładnięta
przez demona… Jednak to się dzieje co tysiąc lat. Prawdopodobnie rzuciła jakiś
czar, klątwę…Mimo minionych czterech tysięcy lat, Doyobi nie odzyskała
prawidłowej świadomości. Odradza się, niszczy potomka ukochanego i znika na
kolejne tysiąc lat… Tak się dzieję przez cały czas, niczym w niekończącym się kole
nienawiści .-zakończył monolog kot, zgrabnie podchodząc do mnie.
-A co z naszyjnikiem?
-Druga
połowa serca nigdy nie trafiła do ukochanego Doyobi… W dniu śmierci dziewczyna
miała na sobie cały naszyjnik. Tydzień później chciałem zobaczyć jej ciało,
oczyścić ze złej aury. Jednak nie znalazłem wtedy wisiorka. Następnym razem
zobaczyłem dwie połówki tysiąc lat później na młodej, zakochanej parze. Dwa dni
później oboje zmarli… Od tamtego wydarzenia pamiętnik wraz z wisiorkiem losowo
wędrują po świecie, czekając na odnalezienie przez przypadkową kobietę…
-Ale jak
to możliwe? Czyżby Aiko też miała być pojemnikiem? Co ze mną? Przecież miałam
naszyjnik, zanim przeczytałam pamiętnik? Co z potomkiem? – zadawałam pytania po
kolei, nie panując nad emocjami.
Chciałam wiedzieć wszystko. Nie chciałam być
ogarnięta przez niewiedzę.
-Przyznam
szczerze, że obecne tysiąclecie jest dla mnie wielką zagadką. Nie rozumiem,
dlaczego obie siostry miały naszyjnik. Nigdy jeszcze nie było takiego
przypadku. Nie wiem, kim jest potomek. Dużo rzeczy nie rozumiem! Chociaż
podejrzewam, że ty możesz zmienić niekończącą się historię. Jednak reszty
musisz dowiedzieć się sama…Przykro mi.
-Ale jak ja mam się dowiedzieć? Ja sobie z tym
rady nie dam…
Szepnęłam błagalnie. Głos łamał mi się z każdym
słowem. Czyżby mój los był z góry przesądzony? Dlaczego to mnie znowu musiało
spotkać? Teraz, kiedy zaznałam szczęście, wszystko musiało się skomplikować…
Pierwsze łzy wypłynęły z moich oczu. Czułam się żałośnie. Moje przeznaczenie
zostało zapisane na kartkach historii dawno temu. Lecz dopiero dzisiaj
dowiedziałam się o nim. Ale ja tego przeznaczenia nie chciałam! Nie potrafiłam
go zaakceptować. Czyżby nie dało się z nim nic zrobić?
-Spokojnie,
nie płacz Ami. Kluczem do prawdy będzie poznanie prawdziwej historii twojej
siostry. To właśnie ona jest rozwiązaniem tej zagadki. Na pewno jest coś, co
pozostawiła. Jednak tylko ty jedna możesz wiedzieć gdzie to ukryła.
Wzięłam głęboki oddech. Uspokój się, uspokój się! Powoli
wracałam do siebie. Moje ciało ogarniało opanowanie. Czułam się lepiej, chociaż
nadal beznadziejnie. W jednej chwili dotychczasowe życie legło w gruzach. By
móc normalnie funkcjonować musiałam zaakceptować obecny fakt-noszenie w swoim
sercu demona. Dodatkowo, najszczersza prawda była kluczem do przetrwania.
Wierzyłam, że uda mi się przezwyciężyć przeznaczenie. Bowiem nie chciałam, by
poświęcenie mojej siostry poszło na marne. W głowie wertowałam wspomnienia.
Musiałam znaleźć coś, co by mogło dać mi jakąś wskazówkę.
Przez myśli przelatywały mi przypadkowe kadry z
dzieciństwa. Widziałam niektóre niewyraźne chwile spędzone u boku Aiko. Na
każdym widziałam uśmiechniętą twarz siostry. Analizowałam wszystko powoli, ale
dokładnie. Jednak żadne wspomnienie nie zawierało potrzebnych informacji. Może
po prostu takowego nie było. Już sama nie wiedziałam.
Olśnienie! Zwyczajnie, kiedy miałam się poddać,
przypadkowo dotknęłam naszyjnika. Wtedy biały błysk rozjaśnił myśli, wysuwając
na przód jedną z chwil z mojego życia. Uśmiechnęłam się, dokładnie zapamiętując
jego przebieg.
„ Otworzyłam
zaspane oczka. Obudziły mnie jakieś szmery dochodzące z pokoju obok, z sypialni
Aiko. Szybko wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem szłam przez korytarz w stronę
wyznaczonego pomieszczenia. Każdy krok stawiałam delikatnie, by nie wydać
żadnego dźwięku. Już po krótkiej chwili znalazłam się przed lekko uchylonymi drzwiami.
Umieściłam główkę między „szparę” obserwując ruchy siostry. Wyglądała na
zdenerwowaną. Sterty ciuchów i zdjęć walały się po pokoju. Ona siedziała na
środku pokoju. Zapisywała coś na jakieś kartce. Dookoła unosił się dziwny
zapach.
-Kochany
pamiętniku. Zostało mi niewiele czasu. Doyobi powoli przejmuje nade mną
kontrolę. Jestem na tropie potomka, lecz wciąż nie odkryłam jego położenia.
Czuję że długo tak nie pociągnę. Jej szepty doprowadzają mnie do szału, jej
obecność wywołuje liczne siniaki i blizny na moim ciele. Najgorszy jest jednak
znak na czole… Codziennie, w każdej chwili parzy mnie. Nie zniosę tego dłużej.
Jedyne co trzyma mnie przy życiu to Ami. Chcę dla niej jak najlepiej. Mam
nadzieję, że nie będę musiała jej poświęcić…
Głos
siostry załamał się. W jednej chwili widziałam wypływającą z jej ciała krew.
Jakieś dziwne szepty krążyły dookoła nas. Bałam się! Aiko obróciła głowę w moją
stronę. Przed oczami mignął mi wyryty wachlarz, zanim zapadłam w sen.”
Niemożliwe. Po raz pierwszy takie coś sobie
przypominam. Jednak teraz to się nie liczyło! Wiedziałam. Czułam. Zrozumiałam. Musiałam
znaleźć jej pamiętnik. Uśmiechnęłam się do siebie. W szybkim tempie, po wielu
próbach podniosłam się, stając na równe nogi.
-Czyżbyś
się czegoś dowiedziała?
-Kto wie. Muszę
się sama o tym przekonać.
Powoli opuściłam pomieszczenie. Dostałam się na
korytarz, idąc powoli zakręconymi schodami. Z każdym stopniem coraz bardziej
wahałam się. Jednak teraz nie było odwrotu. Z tego co pamiętam minęło dziewięć
lat, odkąd ostatni raz byłam w jej pokoju. W sypialni mojej najdroższej
siostry. Otuchy dodawała mi obecność Tadashiego. Ani przez chwilę o nim nie
zapomniałam.
Pełnia. Srebrny księżyc pokazał się mi w całej
okazałości. Na tle granatowej poświaty idealnie się odznaczał. Oprócz niego,
nie dostrzegałam nic innego. Cały świat się dla mnie zatrzymał. Czułam się jak
w transie, gdy obserwowałam go. Zahipnotyzowana czułam się jak lalka.
Nie mogąca się sama ruszyć, nie odczuwająca nic. Chociaż obecny stan mi
pasował. Wyparowana z uczuć byłam
sztucznie szczęśliwa. W obecnej chwili nie potrzebowałam niczego więcej.
Wiatr bawił się moimi długimi, różowymi włosami. Zimny dreszczyk przebiegł przez moje ciało. Ciemność powoli otulała mnie. Robiłam się
senna. Powieki same osuwały się w dół.
Bądź
szczęśliwa, Sakura.
Blask…
Spojrzenie czarnych tęczówek, ponownie je
zobaczyłam.
Samotna łza wypłynęła, powoli sunąc się po moim
policzku. W jednej chwili poczułam się
dziwnie samotna. Ogarnęły mnie pesymistyczne myśli. Wydawało mi się, że jakaś
ważna część w moim życiu została mi zabrana. Nie wiem dlaczego, ale miałam
wrażenie, że to ma związek z imprezą u Kiby. Wspomnienia z tamtego wieczoru, tu
i teraz, wydawały mi się nierealne. Czułam, że wtedy wydarzyło się coś innego.
Coś, co było bardzo ważne. Coś, co spowodowało, że byłam szczęśliwa. Coś, co wypełniło
tamten dzień uśmiechem. Czułam, że straciłam wspomnienie o kimś. Lecz nie
pamiętałam nikogo. Ale chciałam się dowiedzieć.
Spojrzałam na niebo. Tym razem pełnia wydała mi
się inna. Księżyc wyglądał jakby chciał mi coś przekazać. Miałam wrażenie, że
jego pojawienie coś symbolizuje.
Zaraz,
zaraz! Blask księżyca, woda!
Tak jak tamtego dnia… Pamiętnego dnia…Wyjątkowego
wieczoru…
Plusk i
mój krzyk! Taniec i śmiech!
Wracało. To właściwe wspomnienie wlewało się do
mojej podświadomości. W jednej chwili blask zamienił niewiedze, w coś
oczywistego. Teraz pamiętałam. Jak mogłam zapomnieć. To spojrzenie czarnych
tęczówek nie było przypadkowe. To twoje oczy! Te dwie, przyciągające, ciemne
studnie oczy patrzyły wtedy tylko na mnie. Z uśmiechem na twarzy obserwowałam
Ciebie, a ty mnie. Jak mogłeś mnie tak po prostu zostawić? Dlaczego cię nie
pamiętam? Wyjaśnij to.... Proszę, wróć. Obejmij mnie i wszystko wyjaśnij.
Jesteś dla mnie ważny, wiesz? To tylko puste słowa, lecz chcę je
urzeczywistnić.
Sasuke,
tęsknię.
Na to właśnie czekałem. Wystarczył miesiąc, by
Ona sobie wszystko przypomniała. Czułem się niesamowicie szczęśliwy. Mogłem teraz
spokojnie do Niej wrócić. Przytulić Ją i wszystko wyjaśnić. Uśmiechnąłem się do
siebie, teraz mnie nic nie powstrzyma. Nasunąłem obszerny kaptur, powoli
wstając ze skały. Pod osłoną nocy, powoli kierowałem się do Niej. Cisza
wypełniała przestrzeń dookoła mnie. Naszyjnik swobodnie poruszał się do przodu
i do tyłu. Połowa serca czerwonym
blaskiem rozjaśniała mi drogę. Drogę do szczęścia przy jej boku. Jednak zanim
się to wydarzy, muszę usunąć pewną przeszkodę. Zmienię swoje przeznaczenie, zakańczając
tą historię raz na zawsze. Zielona damo, czekaj na mnie!
***
Ufff, skończyłam ;) Jednak nadal nie jestem zadowolona. No, ale opinie pozostawiam wam :) Mam nadzieję, że opowiadanie co nieco wam wyjaśniło. Mam do was taką prośbę ;c Co tak naprawdę sądzicie o wprowadzeniu mrocznego świata i czy w ogóle podałam temu zadaniu ? Chodzi mi czy w miarę dobrze opisuje ten świat, czy lepiej wychodził mi opis zwykłego świata :) Od tej pory wszelkie informacje znajdują się na facebooku. Link do facebooka. Pozdrawiam.
Jak zwykle zajebista nocia :D
OdpowiedzUsuńTak... pododłałaś zadaniu ;p ,rok jest super! ^^ brakuje mi tu tylko jakiegoś mordu i będzie gites xD czekam na następną notkę ;]
[SPAM] Postacie z Naruto trafiły do liceum. Rzeczywistość opowiadania to poplątanie Japonii z Polską. Sakura Haruno walczy o zdobycie uczucia jej odwiecznej miłości, Sasuke Uchihy. Czy jej się uda?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na mojego bloga o tematyce SasuSaku: http://szept-serca.blogspot.com/ Może przypadnie Ci do gustu? Pozdrawiam, Banshee :)
Witam, z tej strony Meaghan z Katalogu Naruto. Twoje opowiadanie za czasów starego adresu znajdowało się u nas w spisie, jednak aktualne już nie, ponieważ nie dostałyśmy od Ciebie zgłoszenia o przenosinach. Jeśli nadal jesteś zainteresowana reklamą na łonach naszego bloga, zapraszam Cię do ponownego zgłoszenia adresu. W komentarzu, abyś uniknęła kolejki ze względu na swoją wcześniejszą obecność, proszę Cię o dopisek "PO PRZENIESIENIU", a wtedy w pierwszej kolejności zostaniesz dodana. Pozdrawiam i czekam na odzew
OdpowiedzUsuńwww.Katalog-Naruto.blogspot.com
Witam, z tej strony Meaghan z www.szkola-liscia.blogspot.com - wpadam, aby poinformować Cię, że pojawił się u mnie nowy rozdział. Byłoby mi miło, gdybyś znalazła czas na wyrażenie swojej opinii. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń~~jeśli nie chcesz być już informowana o nowych rozdziałach, wystarczy, że poinformujesz mnie o tym w dziale "Czytają...".