piątek, 10 sierpnia 2012

6. ' Mam dla ciebie niespodziankę.'

   Wsłuchiwałam się w szybkie łomotanie serca,  powolnymi ruchami zaczerpując niewielkie ilości powietrza do płuc. Próbowałam się wyciszyć wewnętrznie, starając się zignorować każdy szmer, czy też dźwięk z otoczenia. Zostało powierzone mi zadanie, które chciałam wykonać perfekcyjnie. Bowiem mogło ono wpłynąć na całe dalsze życie. Teraz, od tej decyzji mogłam zmienić swoje losy. Chciałam przeciwstawić się temu, kto pisze scenariusz-moje życie. Zapragnęłam wziąć sprawy w swoje dłonie, zmieniając je na lepsze.  W myślach powtarzałam sobie słowa blondyna- ‘ Zacznijmy od początku’, starając się dogłębnie je przeanalizować. Niestety żadne rozsądne stwierdzenie nie przychodziło mi do głowy. Nie wiedziałam jak mam rozumieć jego prośbę. Dosłownie, udając bezmyślną- tak jakbym chłopaka nigdy wcześniej nie znała, czy też przenośnie- wymazując z pamięci okropne wspomnienia. Miałam ochotę  w tamtej chwili zasypać blondyna setkami pytać odnośnie tego irytującego ‘ żądania.’   Potrzebowałam kroczyć łatwiejszą drogą, gdzie wszystko stanie się prostsze. Ale czym było to spowodowane? Heh, po prostu stałam się zbyt leniwa, by cokolwiek robić samemu. Chciałam iść na skróty-łatwizna stała się moim dobrym przyjacielem.  Sądziłam, że od teraz powinnam skończyć z utrudnianiem sobie, gdyż to tylko wszystko komplikowało. Podjęłam kolejną próbę zrozumienia Tadashiego, lecz skutek był taki sam. Ponownie ogarnęła mnie niewiedza dzisiejszego ranka. Musiałam przyznać, że to okropne uczucie, gdy nie masz pojęcia o niczym. Zaśmiałam się do swoich myśli, przygryzając dolną wargę. A co jeśli rozwiązanie stoi przede mną, niczym za otwartymi drzwiami? Wystarczy tylko zajrzeć do nich, nic prostszego. Skryłam na chwilę błękitne tęczówki za powiekami, zagłębiając się we własne myśli. Po umyśle przelatywały mi kolejne wizje z mojego życia. Ujrzałam zapłakaną małą dziewczynkę i uśmiechniętego chłopaka…
Zaraz, zaraz!
To byłam ja i Tadashi, gdy byliśmy mali.
  Teraz wszystko stało się wyraźniejsze. Już znałam odpowiedź na jego prośbę! Olśniło mnie, jak grom z jasnego nieba, gdy ujrzałam jego dziecięcą twarzyczkę.  Wystarczyło zapamiętać te wszystkie szczęśliwe chwile, a wymazać z pamięci te przykre. To było idealne, żeby zacząć od początku. Nie musiałam robić dosłownie-udawać, że się nie znamy, tak jak myślałam wcześniej. Zdałam sobie sprawę z tego, że owa czynność stała się banalna. Nie muszę zapominać o przeszłości, gdyż wtedy byłabym osobą wypaloną z osobowości.  Dokładnie, na nasz charakter wpływa wszystko-przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ale to od nas samych zależy, jakie to zachowanie jest.  Po prostu muszę cieszyć się każdym dniem u boku tego jedynego.  Dla Tadashiego się zmienię. Stanę się taka, jak kiedyś. Mimowolnie kącik moich ust uniósł się do góry, a ja odczułam ulgę. Wreszcie uświadomiłam sobie recepturę na pozytywne uczucie- szczęście. Nie jest to takie trudne, jakie mogłoby się wydawać.  Każdy na własny sposób musi go odszukać. Każda tajemnica ma inne odniesienie, zależnie od osoby…
Co to ma być? Jakim cudem?
   Poczułam jak moje ciało zostało oplecione grubym, nieprzerwanym sznurem.  Chciałam się uwolnić, ale nie potrafiłam. Przed oczami stała ta sama dziewczyna, co z wodospadu. Wlepiła czarne tęczówki w moją twarz, perfidnie się uśmiechając. Czas na rewanż!  Usłyszałam jej głos ze zdwojoną siłą. Zaczynało brakować mi tlenu, a sznur coraz bardziej opinał moje smukłe ciało. Poczułam pustkę, stałam się niczym rzecz. Nie przeszkadzał mi ból, wywołany przez krępującą nić, lecz sam fakt mojej bezradności. Ponownie pozwoliłam, by coś zamanipulowało moim życiem. Całe szczęście, wcześniej nagromadzone się we mnie ulotniło się, ustępując miejsce rozpaczy. Przymknęłam oczy, nie mając ochoty patrzeć na swoje ciemne odbicie.
To dopiero początek! Szykuj się, na coś o wiele gorszego.
  Kim ona jest, że zamierza mi rozkazywać? Ona nie istnieje, jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Widać, że często lubi płatać nieprzyjemne figle. Westchnęłam przeciągle, nie wiedząc co zrobić. Brakowało mi pomysłów, lecz potrzebowałam się uwolnić. Z przykrością stwierdziłam, że sama nie dam rady…
Krew, … pełno krwi. Piekielna czerwień znajdowała się dookoła mnie.
   Spojrzałam na swoje dygocące dłonie. Zanikł obraz drugiej mnie, lecz spełniła swoją prośbę. Teraz to było o wiele gorszego.  Całe moje ciało trzęsło się ze strachu. Poczułam przeszywający ból, rozchodzący się po moim wnętrzu. Jego epicentrum znajdowało się prawdopodobnie pod moją czaszką. Szybkim ruchem chwyciłam się za skronie, dłonie dociskając do głowy.
Boje się! To mnie przeraża…
   Wrzask rozrywanej duszy wydobył się z mojej piersi.  Czułam mokre krople łez na gorących policzkach. Swobodnie spływały po mojej twarzy, lądując na pościeli, gdzie zostawiały ślady…
Strach! To on mnie ogarnął. Panicznie bałam się, ale czego?  Przymknęłam oczy, chcąc uwolnić się od tych czarnych obrazów, gromadzących się w mojej podświadomości…
   Chciałam uspokoić się, ale nie potrafiłam. Co się ze mną dzieje?  Głupiutka siostrzyczko. Głos Aiko dudnił w mojej głowie, co jeszcze bardziej spotęgowało u mnie zdziwienie, a w szczególności niepohamowany napad lęku. Znowu byłam przerażona. Chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Pragnęłam, żeby wyparowało to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wierzyłam, że gdy otworzę oczy całość wróci do normy.
-Co się z tobą dzieje, Ami?– słyszałam kogoś głos, jak przez mgłę. Odbijał się echem w mojej głowie, ale nie potrafił się przebić przez moje czarne myśli.  Widziałam przed oczami zakrwawioną twarz siostry, sama nie wiedziałam co to znaczy. Już nie potrafiłam się opanować. Krzyczałam w niebogłosy, nie potrafiąc się uspokoić. Tarzałam się po łóżku, szukając jakiegoś ratunku przez tymi męczarniami. Te wszystkie obrazy wyniszczały mnie od środka,  zabrudzając czarnym atramentem moją psychikę.
-Pomóż mi!-dwa proste słowa wydobyły się z moich ust. Przeplotły się one z żałosnym łkaniem,  powodując  zmianę tonu głosu na jeszcze bardziej beznadziejny. W tamtej chwili pokazałam słabość- jaką słabą istotą jestem.
Pomóż mi! Błagam, Tadashi.
On… Tylko on był wstanie to zmienić.  Potrafił to zatrzymać, czułam to!
-Nie jesteś sama.-wykrzyknął, przecinając powietrze donośnym głosem. Niestety, byłam ogarnięta mrokiem, więc nic do mnie nie docierało. Stałam tam niczym porcelanowa lalka, podatna na wszystkie szkody.  To coś wyniszczało mnie od środka, miało ku temu okazje.
Nie jesteś sama.
  Tak więc kto będzie mnie chronił? Kto stanie się moim światłem w tym czarnym świecie?
-Ami tego nie ma. To tylko twoja wyobraźnia.-dotarły do mnie słowa Tadashiego.  Głos w mojej głowie stopniowo ucichał, aż w końcu byłam w stanie tylko dosłyszeć nierówne bicie serca. W mojej psychice zaczęło się układać-wszystkie wizje w błyskawicznym tempie zniknęły. Po raz ostatni wydobył się ze mnie szloch, który ostatecznie stłumiłam w poduszce.  Poczułam oplatające się wokół mojej talii dłonie, przez co uchyliłam powieki. Ciemność ustąpiła miejsce jasności.
    Czułam ulgę. Koniec ze strachem. Ciemność zniknęła z mojego serca…
Zgoda, zacznijmy od początku.’  Szepnęłam, zanim wycieńczona tym wszystkim zapadłam w sen.
     Oderwanie się od rzeczywistości, udanie się do piękniejszego świata.
Miałam wtedy prawdopodobnie siedem, może osiem lat. To był okres, kiedy spędziłam ze siostrą mnóstwo czasu. Byłam zafascynowana jej osobą, tym, że niczego się nie boi. Ja pragnęłam być taka sama, przez co poprosiłam Aiko, by mnie nauczyła przestać się bać. Poszłyśmy do biblioteki, gdzie siostra wypożyczyła swoją ulubioną książkę ‘ Krwawa Doyobi’. Na paru stronach było dokładnie opisane, jak zabija swoje ofiary. Od tamtej pory każdej nocy miałam taki sam sen.
-Aiko, boję się.-krzyknęłam, chowając się pod kołdrą. Do mojego łóżka podeszła siostra, promiennie się uśmiechając.
-Czego? Co się stało?-spytała spokojnie, kładąc dłoń na mojej głowie.
-Bo, bo ten potwór mnie znowu straszył.-wyszeptałam między szlochem.
-Jaki?-zapytała, nie kryjąc zdziwienia.
-Doyobi. Tak się przedstawiła czerwono-włosa dziewczynka. –odparłam niepewnie, wpatrując się w siostrę. Wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił.
-Jesteś pewna?!-krzyknęła do mnie, na co ja zareagowałam płaczem. Myślałam, że zezłościłam Aiko, albo że coś źle zrobiłam.
-Taak.-wyjąkałam, wychylając głowę spod pierzyny. Spojrzałam na siostrę przestraszonym wzrokiem, pozwalając by łzy swobodnie płynęły, mocząc pościel.
-Cholera, niedobrze.-szepnęła do siebie.- Ami tego nie ma. To tylko twoja wyobraźnia.-dodała czule, całując mnie w czoło.  Poczułam się pewniej, byłam bezpieczna. Szczęśliwa, uśmiechnęłam się do Aiko, tuląc się do niej. ‘ Kocham cię’. Zasnęłam w objęciach jej ramion. ‘
        Obudziły mnie jasne promienie, padające na moją twarz. Mimo to, czułam się w pełni wypoczęta.  Przeciągnęłam się niczym zgrabna kotka, słysząc stukotanie wskazówek zegarka. Zerknęłam na szafkę nocną, na której stał budzik, wskazujący za dwadzieścia pięć drugą. To już taka późna godzina?  Wygramoliłam się spod atłasowej pierzyny,  wzrok przenosząc przed siebie. Ujrzałam sylwetkę chłopaka, stojącego do mnie tyłem. Uśmiechnęłam się do siebie, chcąc wykorzystać zdezorientowanie Tadashiego. Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę, rzucając w kierunku niczego nie spodziewającego się blondyna.  Jasiek idealnie trafił w głowę chłopaka, co skomentowałam śmiechem. Ach! Jak ja dawno nie cieszyłam się z takiej banalnej rzeczy. Tadashi naprawdę zmienił moje życie na lepsze. Dziwiło mnie tylko to, że wystarczył raptem dzień, aby moje dotychczasowe zachowanie zniknęło, ustępując miejsca lepszemu. Nie pozostało mi nic innego jak dziękować losowi za zesłanie na moją drogę tego chłopaka.
-Widzę, że królewna obudziła się.-powiedział, idąc w moją stronę. W dłoniach trzymał poduszkę, z czego ja nie za bardzo byłam zadowolona. Domyśliłam się, co zamierza uczynić.
-Jak widać. Tylko powiedz mi, od kiedy jestem królewną? – zapytałam, nie kryjąc zaciekawienia.  Przymknęłam na chwile powieki, co było moim błędem.
-Hmm, pomyślmy-mruknął, by w następnym momencie uderzyć mnie poduszką. Siła była wystarczająca, żeby pierzę ulotniło się z jaśka, lądując na mojej głowie. Posłał mi łobuzerski uśmiech.- Właśnie od teraz! Ukoronowałem cię odpowiednio, więc możesz być królewną.-odrzekł rozbawiony całą tą sytuacją.
-Dziękuję.-usiłowałam na poważny ton, co w miarę mi się udało.- Pozwól, że i ja się tym samym odwdzięczę.-krzyknęłam, biegnąc za nim, trzymając w dłoni większą poduszkę.
   Latałam po pokoju, niczym beztroskie dziecko. Pomieszczenie wypełnione było donośnym śmiechem. Wolałam nie myśleć, co sądzą teraz sąsiedzi chłopaka. Ściślej mówiąc, miałam to gdzieś. Teraz liczyła się dla mnie ta chwila. Ta, w której ponownie stałam się małą dziewczynką, cieszącą się ze wszystkiego. Nie chciałam, by cokolwiek mi to zepsuło.
 Szczęście, nie odchodź!  

***
  Przez odsłonięte okno, znajdujące się w moim pokoju wkradło się światło słoneczne. Padło na twarz, tym samym budząc mnie do życia. Zmarszczyłam brwi w geście niezadowolenia. Miałam taki przepiękny sen. Śniło mi  się…, nie pamiętam. Spojrzenie czarnych jak otchłań tęczówek wyryła mi się w pamięci, nie wiedząc czemu. Może to związane było z moim snem. Powoli uniosłam powieki do góry. Otworzyłam oczy. Poderwałam się szybko z leżenia  i rozglądnęłam się dookoła. Widziałam wszystko jak przez gęstą mgłę; zaledwie niewyraźnie kontury nieokreślonych przedmiotów. Chcąc, nie chcąc nie potrafiłam dokładniej określić na co wpatrywałam się. W głowie miałam pustkę. Wielki ocean moich myśli, odczuć, zażaleń wyparował. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek, co mogłoby doprowadzić mnie do takiego stanu. Hmm..., niewiedzy. Skutek tego wszystkiego był jednogłośny- nic nie wymyśliłam. Czułam jakby moje dotychczasowe życie zamieniło się w białą, pustą kartkę. Mogłam zaplamić  ją nowymi wspomnieniami, jednym słowem zabarwić nowymi kolorami. Mimo tak wspaniałej szansy, nie byłam zadowolona. Wciąż nurtowało mnie pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
Kim jestem?
   Żołądek podszedł mi do gardła. Mdłości.  Gdzieś, wśród przeszywającego bólu w skroniach łzy znalazły ujście. Wspomnienia niczym kawałki puzzli zaczęły łączyć się w całość, układając się w życie. Przypadkowe urywki z dzieciństwa, młodości zatrzymywały się przed moimi oczami, niby stara fotografia.  Odczuwałam jakbym przeglądała  szeroki album wypełniony zdjęciami. Ah, jakie to było miłe uczucie. Zobaczyć nic nie znaczące chwile z życia. Poczułam się pełna, odzyskując swoje wspomnienia. Olśniło mnie, wreszcie przypominając sobie wczorajszy wieczór
  Trzy najważniejsze rzeczy w życiu nastolatka : muzyka, alkohol, dobra zabawa. Impreza, w której uczestniczyłam z Hinatą. Wszystko wydawało się normalne, może prócz jednego. Od kiedy ja tańczyłam z jakimkolwiek chłopakiem? Albo moja przyjaciółka obejmująca się z Naruto?  Zachichotałam cicho na swoje wspomnienia. Dawno nie można było ujrzeć mnie w takim wydaniu, bawiącej się dziewczyny.  
            Ubrana w wyblakłą, szeroką bluzkę i różowe rurki przyszłam do liceum ostro spóźniona, gdyż nie wiedząc czemu ‘kochane urządzenie’, budzące mnie każdego ranka tym razem nie zadzwoniło.  Pech chciał, że zawitałam w szkolne mury akurat na przerwie, przez co napotkałam się z zaciekawionymi spojrzeniami uczniów. Ta, nie ma to jak zobaczyć  dziewczynę w nie modnych ciuchach. Skąd to wiedziałam? Po prostu niektórzy mieli wypisane na czole BRZYDKO, może nie dosłownie. Ale widząc ich zniesmaczone miny można było się domyśleć. Zawsze starałam się przyzwoicie wyglądać, lecz nie dzisiejszego dnia. Postawiłam na swoje ulubione ubrania z przed roku. Liczyła się przede wszystkim wygoda.  Westchnęłam przeciągle, kiedy wreszcie dotarłam pod klasę dwieście jeden.  Niedaleko mnie, zobaczyłam dosyć sporą grupę nastolatków, ale nie przejęłam się tym. Zrezygnowana, zjechałam po ścianie, uporczywie łapiąc powietrze. Co jak co, ale biegnięcie ponad jednego kilometra bez przerwy było jak na mnie niezłym wyczynem. Słabeusz ze mnie, to trzeba przyznać. Od zawsze miałam słabą kondycję, ale od kiedy popadłam anemię, stała się moim głównym usprawiedliwieniem na niećwiczenie na WF. Zaczerpnęłam dosyć sporego głębokiego oddechu, pozwalając by tlen swobodnie wypełniał moje płuca. Ponownie nabrałam powietrza, odczuwając ulgę.
-Mika.-usłyszałam głos przyjaciółki nad sobą, leniwie podniosłam twarz, wymuszając uśmiech.-Znowu zaspałaś?-niemalże krzyknęła, ale nie ma co się dziwić.
     Na korytarzu panował taki hałas, że ledwo słyszałam własne myśli. Niby zawsze taki szum, lecz miałam wrażenie, że dzisiejszego dnia jeszcze bardziej si ę to spotęgowało.
-Taa…Uroki bycia leniem.-stwierdziłam, podnosząc się z zajmowanej pozycji.
         Rzuciłam krótkie spojrzenie dwóm chłopakom przechodzącym obok. Zachciało mi się śmiać na ich widok, ale postanowiłam z tego zrezygnować. Inni, widząc mnie rechoczącą w niebogłosy uznaliby za wariatkę, lub co gorsza zadzwonili po pomoc do szpitala psychiatrycznego. Jeszcze tego brakowało, by mnie stąd wyprowadzili w białym kaftanie bezpieczeństwa.  Ledwo trzymali się na nogach, a już nie wspomnę o ich minach, gdy ktoś poświecił im latarką w twarz. Tylko jedna rzecz przychodziła mi na myśl, dosięgnął ich kac. Jak zresztą większość uczniów tej szkoły. Chociaż po niektórych nie było tego widać. Czyżby impreza u Kiby była aż tak zaludniona?  Nie zdziwi mnie nawet fakt, jak napiszą o tym w gazecie.
-Mika, ziemia do Miki… Zero siedem zgłoś się…-rzuciła ze złością długowłosa.
     Poczułam, jak obrywam otwartą dłonią w ramię. Dopiero to wybudziło mnie z letargu.
-Hę? Mówiłaś coś?-zapytałam, co nie było za dobrym pomysłem, widząc srogie spojrzenie przyjaciółki.-No, nie gniewaj się. Po prostu od rana nie najlepiej…
    Nie potrafiłam ukryć mojego zażenowania. Kiedy produkowałam się, to ona odwróciła się do mnie plecami, udając obrażoną. Tym razem to nie było zabawne. Pokazała tylko jak potrafi być dziecinna.
-Posłuchaj.-zaczęłam, chcąc powiedzieć to w miarę spokojnie.- Dzisiejszy dzień jest fatalny. Od rana boli mnie głowa i nie mogłam sobie na początku przypomnieć niczego. Kompletna pustka w głowie. Cóż, urwał się film, jak to po imprezie. Rozumiesz to?!-po raz pierwszy podniosłam głos na Hinatę.
   Nastolatka obróciła się do mnie przodem, a na jej twarzy malował się spokój. Posłała mi uśmiech, jakby całej tej niezręcznej sytuacji nie było.
-Wyluzuj. Miałam tak samo.-odparła.
-Serio? To się cieszę, bo już myślałam, że coś ze mną nie tak. Zmieniając temat, co wczoraj robiłaś z Naruto?
-Szczerze? Nie pamiętam dokładnie, ale sądzę, że poza tańcem do niczego nie doszło.
-A co jeśli się mylisz, co jeśli nie jesteś już …
    W perfidny sposób mi przerwano, wybuchając śmiechem. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Spokojnie. Nie wypiłam aż tyle, żeby posunąć się do tego. Ale w sumie może dwa, góra trzy kieliszki wódki tknęłam. Sama nie wiem.
-Dobra, olejmy to. Lepiej powiedz mi, czy mogę dzisiaj u ciebie nocować. W końcu jutro dzień sportu, a za tym nie przepadam.-odparłam zniesmaczona, marszcząc brwi.
-Jasne, to trzeba po szkole podskoczyć do kosmetycznego po maseczki  i jakieś tam inne bzdety.
-Okay, nie ma problemu. Czyli rozumiem, że te maseczki to będzie deser.-rzekłam z przekąsem, uśmiechając się.
-A no, racja. Jaka jestem głupia…
-W to nie wątpię. –powiedziałam.-Czyli jesteśmy umówione.-mruknęłam na potwierdzenie.
-Brawo.-teatralnie zaklaskała w dłonie.
 Usłyszałam dźwięk dzwonka, obwieszczający koniec błogiego, dziesięciominutowego odpoczynku.  Kolejny raz coś zakłóciło moją spokojną rozmowę. Przeklęłam siarczyście na osobę, która w ogóle wymyśliła coś takiego jak szkoła. Teraz, kiedy humor mi się poprawiał coś mi to przerwało. Poczekałam z Hinatą, aż cała chmara dzieciaków wolno ‘wtoczy’  się do klasy, by spokojnie móc wejść do pomieszczenia, bez zbędnego przeciskania się. Najchętniej jeszcze poleniuchowałabym w domu, lecz moja mama na pewno nie byłaby zadowolona z tego faktu. Pośpiesznie zajęłam swoje miejsce obok Hyuugi, udając, że jestem zainteresowana lekcją. W myślach wciąż krążyły mi spojrzenie czarnych oczu oraz tajemnicza twarz, której nie potrafiłam dostrzec wyraźnie.

***
  Oparłem się o chropowatą powierzchnię skały, wsłuchując się w śpiew ptaków. Potrzebowałem chwili spokoju, zanim moje życie całkowicie się zmieni. Zbyt szybko pojawiłem się w Jej życiu, mogłem za bardzo namieszać. Musiałem usunąć się w cień, by móc ponownie się z nią spotkać. Tak naprawdę cholernie mi jej brakowało. Tej promiennej, uśmiechniętej twarzy i tych soczyście zielonych oczu. Chciałem tam wrócić, przytulić ją i wyjawić kim jestem. Ale nie mogłem i tak by mnie nie rozpoznała. Chociaż nie miałem pewności, czy do końca zmieniłem jej wspomnienia. Było to dosyć trudne i nie miałem za wiele czasu. Sądzę, że udało mi się. Bynajmniej do pewnego czasu. Czułem, że nowy pojemnik dla tej przeklętej dziewuchy w końcu wpadnie w jej sidła i wtedy ja będę musiał wykonać swoje zadanie.  A kiedy wszystko wróci do normy, zajmę się swoim życiem i uporządkuję je u boku tej jedynej.
-Sasuke, sądzisz, że udało się nam?-usłyszałem głos Shikamaru, który wyrósł przede mną.
-Tak jakbyśmy nigdy nie istnieli.-odparłem znudzony.
-Wiesz, że nie mieliśmy wyboru.-próbował mnie pocieszyć, co nie za bardzo mu wychodziło.
-Shika ma rację. Wszystko mogło się jeszcze bardziej skomplikować. –powiedział Suigetsu.
   Wszystko było nienormalne. Obydwoje wyjątkowo zaczęli mnie irytować. Pff, od kiedy się ze sobą zgadzają? Czy ja dużo oczekuje? Chcę tylko Sakury, więcej mi do życia nie potrzeba.
-Dzisiaj pełnia przygotuj się. Może napisz nową piosenkę?
   Ostatnie co usłyszałem, to głos bruneta, zanim zostałem sam. Kompletnie nie zauważyłem ogromnego, srebrzystego księżyca na tym granatowym stropie nieba. Mieli rację, powinienem się gdzieś ukryć. Zacząłem nucić jakąś melodię, schodząc z wcześniej zajmowanego miejsca. Nasunąłem na twarz obszerny kaptur. Mrok. To on, niczym wielki płaszcz chronił mnie od rzeczywistości. Ulewa.  Moje łzy mieszały się z tymi lecącymi z nieba. Błysk pioruna przeciął  czarny welon nieba, który otulał tą księżycową noc. Drżałem , nie tylko z zimna. Uczucia powstawały we mnie jak grzmoty przecinające sklepienie i spadające  z ogromnym hukiem. Błyskawice przenikały  do mojej świadomości. Nie chowałem się nigdzie, pozwalałem by deszcz spłukiwał moje cierpienie. Chciałem zniknąć stąd, natychmiast. Niech ból tęsknoty zostanie wypłukany przez ulewę i deszcz. Chciałem ponownie być blisko niej. Przeklinałem siarczyście za swoją naturę. Dniami, miesiącami, latami nie potrafimy zapominać o kochanych nam osobach. Szedłem przed siebie, niczym bezpański pies zalany ulewą i łzami.
Zielona damo, czekaj na mnie!
***

 -Mam dla ciebie niespodziankę!-usłyszałam głos chłopaka, nad sobą.
    Uniosłam głowę do góry, posyłając mu pytające spojrzenie. ‘ Mam dla ciebie niespodziankę’ , który raz to dzisiaj słyszałam. Najpierw zabrał mnie do kina, później na lody. Siedzieliśmy w parku, na jednej z ławek. Niedawno patrzyłam na zegarek, który wskazywał, że jest po trzeciej. A od rana spędzam czas z Tadashim. Muszę przyznać, że w jego towarzystwie się nie nudzę.
-Wystarczy. Tak nie można…
-Nie.-zaprotestował, chwytając mnie za dłoń i ciągnąc w znanym sobie kierunku.
    Od początku wiedziałam, że tak będzie. Postawi na swoim, olewając mnie.  Czy on nie potrafi zrozumieć,  że to za wiele dla mnie? Dopiero dowiedziałam się o jego uczuciach do mnie, nie dałam mu nawet odpowiedzi, a traktuje mnie jak najcenniejszy skarb. Obchodzi  się ze mną delikatnie, dba o mnie. Napełniało mnie to szczęściem, ale także krępowało. To za szybko, o wiele za szybko. Może nie zdawał sobie z tego sprawy, jak to na mnie działa. Może myśli, że tak jak on chce wszystko w błyskawicznym czasie nadrobić, ale ja tak nie chciałam. Pragnęłam powoli dążyć do wspólnego celu, wzajemnego szczęścia u swojego boku.  Jednak on był narwany, czego nie potrafiłam  tolerować. Jednak miłość to zrozumienie się, a także zaakceptowanie zarówno wad i zalet drugiej osoby. A ja, tak jak i Tadashi posiadałam dobre  i złe strony swojej osobowości. Postanowiłam podążać za nim, w milczeniu i cieszyć się chwilą. Rozglądnęłam się dookoła, widząc tak znane mi kontury drzew w parku. Mimo to, wywołało u mnie radość. Po prostu, patrząc na zieleń roślin napełniam się pozytywizmem.
-Zamknij oczy, to niedaleko.-szepnął, uśmiechając się.
 Potulna jak baranek, wypełniłam jego prośbę. Ostatnio bez problemu przychodziło mi takie zachowanie-słuchanie kogoś. Nie było to w moim stylu, lecz go porzuciłam właśnie dla Tadashiego. Mimo ciągłego wpajania sobie, by być naturalną, nie udawało się. Serce łomotało jeszcze szybciej niż zwykle, a policzki przybrały wyższej temperatury.  Ale cóż, nie zmienię swojej natury. Postanowiłam skupić się na innej rzeczy, postrzeganiu świata za pomocą innych zmysłów niż wzrok. Jakaś odmienność w moim życiu mile wskazana. Starałam się skupić na wszystkim dookoła. W pierwszej chwili nie słyszałam nic, tylko cisza krążąca wokół mnie. A po chwili, zaskoczenie. Jakiś ptak wydobywał z siebie cudowną melodię, gdzieś dalej usłyszałam śmiech dziecka. Czułam wspaniały zapach kwiatów, w pewnym momencie otarłam się o coś miękkiego. Życie, które na co dzień znałam teraz wydawało się inne. Za tymi ciemnymi klapkami,  kiedy nie dostrzegałam nic krył się wspaniały świat, jeszcze nieodkryty. W taki sposób można by było odszukać piękno codzienności.
-Możesz otworzyć, jesteśmy na miejscu.-odpowiedział, puszczając moją dłoń.
     Ale ja nie chciałam. Zapragnęłam pierw wsłuchać się w to miejsce.  Poznać go od innej strony, niż wygląda. Dosłyszałam niedaleko mnie szum wody, czy też brzęczenie pszczoły. Coś otarło się o moją dłoń, ale było to tak delikatne, jak muśnięcie skrzydłami motyla. Czy to raj? Śmiech chłopaka zwiększył moją ciekawość, przez co otworzyłam oczy. W pierwszym momencie ponownie je zamknęłam, przez nadmierne światło. Jednak kiedy po raz kolejny uchyliłam powieki, umarłam z zachwytu. Błękitna ciesz spływała w dół tworząc wodospad.  Pieniste fale tworzące się u stóp wodospadu  wpatrywały się we mnie.Kiedy podeszłam bliżej, pojedyncze krople muskały moją twarz. Sami znajdowaliśmy się na środku łąki, porośniętej przez barwne kwiatki. Całość otoczona była drzewami iglastymi i liściastymi. Jednak to, co przykuło moją uwagę to różowy płatek na mojej dłoni.
Skąd on się tu wziął ? Ami, myśl.
   Spojrzałam w tą stronę, którą wskazał chłopak.  W polu mojego widzenia znajdowała się Sakura. Przepiękne drzewo wiśni, rozkwitające o tej porze roku. Jak zahipnotyzowana podążyłam w stronę rośliny, nasycając się jej widokiem.  Małe płatki  kwiatów wiśni miały idealny odcień różu. Zachwycona stałam w bezruchu.
-Jest cudownie.-odparłam, wpatrując się w drzewo.
-Cieszę, że ci się podoba.-odpowiedział swoim cudownym głosem.
   Mogłam słuchać go godzinami, a i tak nie miałabym go dosyć. Uwielbiałam jego barwę głosu, była taka przyciągająca. Stanowiła miłą melodię dla moich uszu.
-Podoba? To mało powiedziane…, dziękuję.-powiedziałam.
   W błyskawicznym tempie znalazłam się blisko chłopaka i przytuliłam go.  Ten zszokowany, objął mnie w talii, bardziej przysuwając mnie do swojego ciała. Wsłuchiwałam się w nasze nierówne oddechy, łączące się w harmonię. Słowa nie potrafiłyby wyrazić tego, co wtedy czułam.  Ten gest idealnie  ‘dziękował’ chłopakowi za cały dzisiejszy dzień. Byłam szczęśliwa, mogąc tutaj przychodzić. Ale i tak najbardziej cieszyć mnie fakt  towarzystwa blondyna. Moje największe marzenie spełniło się. Mogłam przebywać u boku chłopaka , nie będąc odtrącaną. Kolejny raz dałam upust emocjom.
     Dzisiejszego dnia zaczęłam nowy rozdział w swoim życiu.  Przypieczętowała to samotna łza, powoli sunąca się po moim policzku.
-Dziękuję ci za wszystko, że jesteś. Proszę, nie zostawiaj mnie.-szepnęłam, wtulając twarz w tors chłopaka.
-Nie zostawię…, obiecuję.
     Jego  jedna dłoń wplątana w moje długie włosach, druga powoli sunąca po plecach. Moja twarz na jego torsie. Właśnie wtedy złożyliśmy obietnicę.
Jestem bliżej Ciebie, dlatego bądź szczęśliwa.  Słowa mojej ulubionej piosenki idealnie opisywały uczucia, jakie mną targały.

***                                     
   Dzień w szkole przeminął szybko, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.  Może to dlatego, że miałam dzisiaj zaledwie sześć lekcji, czyli najmniej w całym tygodniu.  Od ponad godziny znajdowałam się z Hinatą w kosmetycznym, najbliżej jej domu. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie sklepu, wskazujący za pięć trzecią. Przejechałam dłonią po włosach, patrząc na poczynania dziewczyny.  Stała przy jednej z półek, nie mogąc się zdecydować jaką maseczkę wybrać. Miała dylemat pośród maseczki nawilżającej, czy matującej. Powoli zaczęło mi się nudzić, więc zostawiłam ją samą, a ja podążałam w kierunku lakierów, cieni do powiek, tuszów itp. Z daleka ujrzałam wielki napis : PRZECENA,  co wywołało u mnie uśmiech na twarzy. Pośpiesznie przelatywałam po półkach, chcąc znaleźć coś ciekawego. Moją uwagę przykuł turkusowy lakier do paznokci. Idealnie. Pochwyciłam go i wróciłam tam, gdzie zostawiłam długowłosą. Stała w tym samym miejscu, jednak w dłoni tym razem trzymała trzy maseczki.
-Hinata, co tak długo?- warknęłam wkurzona jej zachowaniem.
-No wiesz, każdy jest inny. Wszystkie są świetnie, doradź.
-Weź wszystkie.
- Świetny pomysł, ty to masz głowę.
-Ktoś w końcu musi mieć.-odparłam rozbawiona.
  Spojrzałam do koszyka na nasze zakupy. Znajdowało się tam parę maseczek,  jakaś pianka do włosów i puder. Postanowiła akurat dzisiaj zaopatrzyć swoją kosmetyczkę w nowe rzeczy.  Nieśmiało włożyłam jeden skromny lakier do środka, nie patrząc na dziewczynę.
-Ty chyba żartujesz…
-No, co?-spytałam, nie kryjąc zdziwienia.
      Wyryłam w niej swoje spojrzenie, robiąc dziwaczną minę.
-To wszystko, co chcesz kupić?
-Mhm, bo wiesz jest na przecenie.  Nic mi więcej nie potrzeba…
-Na przecenie?-spytała zszokowana. Ujrzałam błysk w jej oku.- Jest tego więcej?
-Tak, są lakiery, cienie, tusze, itede.
-No, nareszcie będę mogła uzupełnić swoje kosmetyki, nie przepłacając.
   Sakura, brawo! Spędzisz kolejne godziny w tym sklepie.
-Wiesz, że musimy jeszcze zaliczyć jakiś spożywczy?
     Uderzyłam w jej słaby punkt! Sakura jeden,  Hinata zero.  Dziewczyna nie dość, że była zakupoholiczką, to jeszcze w supermarkecie stawała się prawdziwą bestią. Nie rozumiem jak można mieć taką słabość do jedzenia, jeszcze większą niż do ciuchów, czy też kosmetyków.  Postanowiłam to przemilczeć.  Sama jednak dziewczyna zdawała sobie sprawę, że w kolejnym sklepie spędzimy co najmniej dwie godziny. Zrezygnowana długowłosa posłała mi mordercze spojrzenie, idąc w kierunku kas.
-Wychodzimy.-mruknęła niezadowolona.
Jestem wolna, jupi!
    Z uśmiechem na twarzy opuściłam sklep kosmetyczny. Pozostał nam jeszcze supermarket,  a potem Piżama party witaj! 

1 komentarz: