Zaraz, zaraz!
To byłam ja
i Tadashi, gdy byliśmy mali.
Teraz wszystko stało się
wyraźniejsze. Już znałam odpowiedź na jego prośbę! Olśniło mnie, jak grom z
jasnego nieba, gdy ujrzałam jego dziecięcą twarzyczkę. Wystarczyło zapamiętać te wszystkie
szczęśliwe chwile, a wymazać z pamięci te przykre. To było idealne, żeby zacząć
od początku. Nie musiałam robić dosłownie-udawać, że się nie znamy, tak jak
myślałam wcześniej. Zdałam sobie sprawę z tego, że owa czynność stała się
banalna. Nie muszę zapominać o przeszłości, gdyż wtedy byłabym osobą wypaloną z osobowości. Dokładnie, na nasz charakter wpływa
wszystko-przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ale to od nas samych zależy,
jakie to zachowanie jest. Po prostu
muszę cieszyć się każdym dniem u boku tego jedynego. Dla Tadashiego się zmienię. Stanę się taka,
jak kiedyś. Mimowolnie kącik moich ust uniósł się do góry, a ja odczułam ulgę.
Wreszcie uświadomiłam sobie recepturę na pozytywne uczucie- szczęście. Nie jest
to takie trudne, jakie mogłoby się wydawać.
Każdy na własny sposób musi go odszukać. Każda tajemnica ma inne
odniesienie, zależnie od osoby…
Co to ma być? Jakim cudem?
Poczułam jak moje ciało zostało oplecione grubym, nieprzerwanym sznurem. Chciałam się uwolnić, ale nie potrafiłam. Przed oczami stała ta sama dziewczyna, co z wodospadu. Wlepiła czarne tęczówki w moją twarz, perfidnie się uśmiechając. Czas na rewanż! Usłyszałam jej głos ze zdwojoną siłą. Zaczynało brakować mi tlenu, a sznur coraz bardziej opinał moje smukłe ciało. Poczułam pustkę, stałam się niczym rzecz. Nie przeszkadzał mi ból, wywołany przez krępującą nić, lecz sam fakt mojej bezradności. Ponownie pozwoliłam, by coś zamanipulowało moim życiem. Całe szczęście, wcześniej nagromadzone się we mnie ulotniło się, ustępując miejsce rozpaczy. Przymknęłam oczy, nie mając ochoty patrzeć na swoje ciemne odbicie.
Poczułam jak moje ciało zostało oplecione grubym, nieprzerwanym sznurem. Chciałam się uwolnić, ale nie potrafiłam. Przed oczami stała ta sama dziewczyna, co z wodospadu. Wlepiła czarne tęczówki w moją twarz, perfidnie się uśmiechając. Czas na rewanż! Usłyszałam jej głos ze zdwojoną siłą. Zaczynało brakować mi tlenu, a sznur coraz bardziej opinał moje smukłe ciało. Poczułam pustkę, stałam się niczym rzecz. Nie przeszkadzał mi ból, wywołany przez krępującą nić, lecz sam fakt mojej bezradności. Ponownie pozwoliłam, by coś zamanipulowało moim życiem. Całe szczęście, wcześniej nagromadzone się we mnie ulotniło się, ustępując miejsce rozpaczy. Przymknęłam oczy, nie mając ochoty patrzeć na swoje ciemne odbicie.
To dopiero początek! Szykuj się, na
coś o wiele gorszego.
Kim ona jest, że zamierza mi rozkazywać? Ona nie istnieje, jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Widać, że często lubi płatać nieprzyjemne figle. Westchnęłam przeciągle, nie wiedząc co zrobić. Brakowało mi pomysłów, lecz potrzebowałam się uwolnić. Z przykrością stwierdziłam, że sama nie dam rady…
Kim ona jest, że zamierza mi rozkazywać? Ona nie istnieje, jest tylko wytworem mojej wyobraźni. Widać, że często lubi płatać nieprzyjemne figle. Westchnęłam przeciągle, nie wiedząc co zrobić. Brakowało mi pomysłów, lecz potrzebowałam się uwolnić. Z przykrością stwierdziłam, że sama nie dam rady…
Krew, …
pełno krwi. Piekielna czerwień znajdowała się dookoła mnie.
Spojrzałam na swoje dygocące dłonie. Zanikł
obraz drugiej mnie, lecz spełniła
swoją prośbę. Teraz to było o wiele gorszego. Całe moje ciało trzęsło się ze strachu. Poczułam
przeszywający ból, rozchodzący się po moim wnętrzu. Jego epicentrum znajdowało
się prawdopodobnie pod moją czaszką. Szybkim ruchem chwyciłam się za skronie,
dłonie dociskając do głowy.
Boje się! To mnie przeraża…
Wrzask rozrywanej duszy wydobył się z
mojej piersi. Czułam mokre krople łez na
gorących policzkach. Swobodnie spływały po mojej twarzy, lądując na pościeli,
gdzie zostawiały ślady…
Strach! To
on mnie ogarnął. Panicznie bałam się, ale czego? Przymknęłam oczy, chcąc uwolnić się od tych czarnych
obrazów, gromadzących się w mojej podświadomości…
Chciałam uspokoić się, ale nie potrafiłam.
Co się ze mną dzieje? Głupiutka siostrzyczko. Głos Aiko dudnił w
mojej głowie, co jeszcze bardziej spotęgowało u mnie zdziwienie, a w
szczególności niepohamowany napad lęku. Znowu byłam przerażona. Chciałam, żeby
to wszystko się skończyło. Pragnęłam, żeby wyparowało to jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Wierzyłam, że gdy otworzę oczy całość wróci do normy.
-Co się z
tobą dzieje, Ami?– słyszałam kogoś głos, jak przez mgłę. Odbijał się echem w
mojej głowie, ale nie potrafił się przebić przez moje czarne myśli. Widziałam przed oczami zakrwawioną twarz
siostry, sama nie wiedziałam co to znaczy. Już nie potrafiłam się opanować.
Krzyczałam w niebogłosy, nie potrafiąc się uspokoić. Tarzałam się po łóżku,
szukając jakiegoś ratunku przez tymi męczarniami. Te wszystkie obrazy
wyniszczały mnie od środka, zabrudzając czarnym atramentem moją psychikę.
-Pomóż mi!-dwa
proste słowa wydobyły się z moich ust. Przeplotły się one z żałosnym
łkaniem, powodując zmianę tonu głosu na jeszcze bardziej
beznadziejny. W tamtej chwili pokazałam słabość- jaką słabą istotą jestem.
Pomóż mi! Błagam, Tadashi.
On… Tylko
on był wstanie to zmienić. Potrafił to
zatrzymać, czułam to!
-Nie jesteś
sama.-wykrzyknął, przecinając powietrze donośnym głosem. Niestety, byłam
ogarnięta mrokiem, więc nic do mnie nie docierało. Stałam tam niczym
porcelanowa lalka, podatna na wszystkie szkody.
To coś wyniszczało mnie od środka, miało ku temu okazje.
Nie jesteś sama.
Tak więc kto będzie mnie chronił? Kto stanie się moim światłem w tym czarnym świecie?
Tak więc kto będzie mnie chronił? Kto stanie się moim światłem w tym czarnym świecie?
-Ami tego
nie ma. To tylko twoja wyobraźnia.-dotarły do mnie słowa Tadashiego. Głos w mojej głowie stopniowo ucichał, aż w
końcu byłam w stanie tylko dosłyszeć nierówne bicie serca. W mojej psychice
zaczęło się układać-wszystkie wizje w błyskawicznym tempie zniknęły. Po raz
ostatni wydobył się ze mnie szloch, który ostatecznie stłumiłam w poduszce. Poczułam oplatające się wokół mojej talii
dłonie, przez co uchyliłam powieki. Ciemność ustąpiła miejsce jasności.
Czułam ulgę. Koniec ze strachem. Ciemność
zniknęła z mojego serca…
‘Zgoda, zacznijmy od początku.’ Szepnęłam, zanim wycieńczona tym wszystkim
zapadłam w sen.
Oderwanie
się od rzeczywistości, udanie się do piękniejszego świata.
‘ Miałam wtedy prawdopodobnie siedem, może
osiem lat. To był okres, kiedy spędziłam ze siostrą mnóstwo czasu. Byłam
zafascynowana jej osobą, tym, że niczego się nie boi. Ja pragnęłam być taka
sama, przez co poprosiłam Aiko, by mnie nauczyła przestać się bać. Poszłyśmy do
biblioteki, gdzie siostra wypożyczyła swoją ulubioną książkę ‘ Krwawa Doyobi’.
Na paru stronach było dokładnie opisane, jak zabija swoje ofiary. Od tamtej
pory każdej nocy miałam taki sam sen.
-Aiko, boję się.-krzyknęłam,
chowając się pod kołdrą. Do mojego łóżka podeszła siostra, promiennie się
uśmiechając.
-Czego? Co się stało?-spytała
spokojnie, kładąc dłoń na mojej głowie.
-Bo, bo ten potwór mnie znowu
straszył.-wyszeptałam między szlochem.
-Jaki?-zapytała, nie kryjąc
zdziwienia.
-Doyobi. Tak się przedstawiła
czerwono-włosa dziewczynka. –odparłam niepewnie, wpatrując się w siostrę. Wyraz
jej twarzy diametralnie się zmienił.
-Jesteś pewna?!-krzyknęła do mnie,
na co ja zareagowałam płaczem. Myślałam, że zezłościłam Aiko, albo że coś źle
zrobiłam.
-Taak.-wyjąkałam, wychylając głowę
spod pierzyny. Spojrzałam na siostrę przestraszonym wzrokiem, pozwalając by łzy
swobodnie płynęły, mocząc pościel.
-Cholera, niedobrze.-szepnęła do
siebie.- Ami tego nie ma. To tylko twoja wyobraźnia.-dodała czule, całując mnie
w czoło. Poczułam się pewniej, byłam
bezpieczna. Szczęśliwa, uśmiechnęłam się do Aiko, tuląc się do niej. ‘ Kocham
cię’. Zasnęłam w objęciach jej ramion. ‘
Obudziły mnie jasne promienie, padające
na moją twarz. Mimo to, czułam się w pełni wypoczęta. Przeciągnęłam się niczym zgrabna kotka,
słysząc stukotanie wskazówek zegarka. Zerknęłam na szafkę nocną, na której stał
budzik, wskazujący za dwadzieścia pięć drugą. To już taka późna godzina? Wygramoliłam się spod atłasowej
pierzyny, wzrok przenosząc przed siebie.
Ujrzałam sylwetkę chłopaka, stojącego do mnie tyłem. Uśmiechnęłam się do
siebie, chcąc wykorzystać zdezorientowanie Tadashiego. Chwyciłam pierwszą
lepszą poduszkę, rzucając w kierunku niczego nie spodziewającego się
blondyna. Jasiek idealnie trafił w głowę
chłopaka, co skomentowałam śmiechem. Ach! Jak ja dawno nie cieszyłam się z
takiej banalnej rzeczy. Tadashi naprawdę zmienił moje życie na lepsze. Dziwiło
mnie tylko to, że wystarczył raptem dzień, aby moje dotychczasowe zachowanie
zniknęło, ustępując miejsca lepszemu. Nie pozostało mi nic innego jak dziękować
losowi za zesłanie na moją drogę tego chłopaka.
-Widzę, że
królewna obudziła się.-powiedział, idąc w moją stronę. W dłoniach trzymał
poduszkę, z czego ja nie za bardzo byłam zadowolona. Domyśliłam się, co
zamierza uczynić.
-Jak widać.
Tylko powiedz mi, od kiedy jestem królewną? – zapytałam, nie kryjąc zaciekawienia. Przymknęłam na chwile powieki, co było moim
błędem.
-Hmm,
pomyślmy-mruknął, by w następnym momencie uderzyć mnie poduszką. Siła była
wystarczająca, żeby pierzę ulotniło się z jaśka, lądując na mojej głowie.
Posłał mi łobuzerski uśmiech.- Właśnie od teraz! Ukoronowałem cię odpowiednio,
więc możesz być królewną.-odrzekł rozbawiony całą tą sytuacją.
-Dziękuję.-usiłowałam
na poważny ton, co w miarę mi się udało.- Pozwól, że i ja się tym samym
odwdzięczę.-krzyknęłam, biegnąc za nim, trzymając w dłoni większą poduszkę.
Latałam po
pokoju, niczym beztroskie dziecko. Pomieszczenie wypełnione było donośnym
śmiechem. Wolałam nie myśleć, co sądzą teraz sąsiedzi chłopaka. Ściślej mówiąc,
miałam to gdzieś. Teraz liczyła się dla mnie ta chwila. Ta, w której ponownie stałam
się małą dziewczynką, cieszącą się ze wszystkiego. Nie chciałam, by cokolwiek
mi to zepsuło.
Szczęście, nie odchodź!
***
Przez odsłonięte okno, znajdujące się
w moim pokoju wkradło się światło słoneczne. Padło na twarz, tym samym budząc
mnie do życia. Zmarszczyłam brwi w geście niezadowolenia. Miałam taki
przepiękny sen. Śniło mi się…, nie
pamiętam. Spojrzenie czarnych jak otchłań tęczówek wyryła mi się w pamięci, nie
wiedząc czemu. Może to związane było z moim snem. Powoli uniosłam powieki do
góry. Otworzyłam oczy. Poderwałam się szybko z leżenia i rozglądnęłam się dookoła. Widziałam
wszystko jak przez gęstą mgłę; zaledwie niewyraźnie kontury nieokreślonych
przedmiotów. Chcąc, nie chcąc nie potrafiłam dokładniej określić na co
wpatrywałam się. W głowie miałam pustkę. Wielki ocean moich myśli, odczuć,
zażaleń wyparował. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek, co mogłoby
doprowadzić mnie do takiego stanu. Hmm..., niewiedzy. Skutek tego wszystkiego
był jednogłośny- nic nie wymyśliłam. Czułam jakby moje dotychczasowe życie
zamieniło się w białą, pustą kartkę. Mogłam zaplamić
ją nowymi wspomnieniami, jednym
słowem zabarwić nowymi kolorami. Mimo tak wspaniałej szansy, nie byłam
zadowolona. Wciąż nurtowało mnie pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
Kim jestem?
Żołądek podszedł mi do gardła.
Mdłości. Gdzieś, wśród przeszywającego
bólu w skroniach łzy znalazły ujście. Wspomnienia niczym kawałki puzzli zaczęły
łączyć się w całość, układając się w życie. Przypadkowe urywki z dzieciństwa,
młodości zatrzymywały się przed moimi oczami, niby stara fotografia. Odczuwałam jakbym przeglądała szeroki album wypełniony zdjęciami. Ah, jakie
to było miłe uczucie. Zobaczyć nic nie znaczące chwile z życia. Poczułam się
pełna, odzyskując swoje wspomnienia. Olśniło mnie, wreszcie przypominając sobie
wczorajszy wieczór
Trzy najważniejsze rzeczy w życiu nastolatka
: muzyka, alkohol, dobra zabawa. Impreza, w której uczestniczyłam z Hinatą.
Wszystko wydawało się normalne, może prócz jednego. Od kiedy ja tańczyłam z
jakimkolwiek chłopakiem? Albo moja przyjaciółka obejmująca się z Naruto? Zachichotałam cicho na swoje wspomnienia.
Dawno nie można było ujrzeć mnie w takim wydaniu, bawiącej się dziewczyny.
Ubrana w wyblakłą, szeroką bluzkę i
różowe rurki przyszłam do liceum ostro spóźniona, gdyż nie wiedząc czemu ‘kochane urządzenie’, budzące mnie
każdego ranka tym razem nie zadzwoniło.
Pech chciał, że zawitałam w szkolne mury akurat na przerwie, przez co
napotkałam się z zaciekawionymi spojrzeniami uczniów. Ta, nie ma to jak
zobaczyć dziewczynę w nie modnych ciuchach. Skąd to
wiedziałam? Po prostu niektórzy mieli wypisane na czole BRZYDKO, może nie dosłownie. Ale widząc ich zniesmaczone miny można
było się domyśleć. Zawsze starałam się przyzwoicie wyglądać, lecz nie
dzisiejszego dnia. Postawiłam na swoje ulubione ubrania z przed roku. Liczyła
się przede wszystkim wygoda. Westchnęłam
przeciągle, kiedy wreszcie dotarłam pod klasę dwieście jeden. Niedaleko mnie, zobaczyłam dosyć sporą grupę
nastolatków, ale nie przejęłam się tym. Zrezygnowana, zjechałam po ścianie,
uporczywie łapiąc powietrze. Co jak co, ale biegnięcie ponad jednego kilometra
bez przerwy było jak na mnie niezłym wyczynem. Słabeusz ze mnie, to trzeba
przyznać. Od zawsze miałam słabą kondycję, ale od kiedy popadłam anemię, stała
się moim głównym usprawiedliwieniem na niećwiczenie na WF. Zaczerpnęłam dosyć
sporego głębokiego oddechu, pozwalając by tlen swobodnie wypełniał moje płuca.
Ponownie nabrałam powietrza, odczuwając ulgę.
-Mika.-usłyszałam
głos przyjaciółki nad sobą, leniwie podniosłam twarz, wymuszając uśmiech.-Znowu
zaspałaś?-niemalże krzyknęła, ale nie ma co się dziwić.
Na korytarzu panował taki hałas, że ledwo
słyszałam własne myśli. Niby zawsze taki szum, lecz miałam wrażenie, że
dzisiejszego dnia jeszcze bardziej si ę to spotęgowało.
-Taa…Uroki
bycia leniem.-stwierdziłam, podnosząc się z zajmowanej pozycji.
Rzuciłam krótkie spojrzenie dwóm
chłopakom przechodzącym obok. Zachciało mi się śmiać na ich widok, ale
postanowiłam z tego zrezygnować. Inni, widząc mnie rechoczącą w niebogłosy
uznaliby za wariatkę, lub co gorsza zadzwonili po pomoc do szpitala
psychiatrycznego. Jeszcze tego brakowało, by mnie stąd wyprowadzili w białym
kaftanie bezpieczeństwa. Ledwo trzymali
się na nogach, a już nie wspomnę o ich minach, gdy ktoś poświecił im latarką w
twarz. Tylko jedna rzecz przychodziła mi na myśl, dosięgnął ich kac. Jak
zresztą większość uczniów tej szkoły. Chociaż po niektórych nie było tego widać.
Czyżby impreza u Kiby była aż tak zaludniona?
Nie zdziwi mnie nawet fakt, jak napiszą o tym w gazecie.
-Mika,
ziemia do Miki… Zero siedem zgłoś się…-rzuciła ze złością długowłosa.
Poczułam, jak obrywam otwartą dłonią w
ramię. Dopiero to wybudziło mnie z letargu.
-Hę?
Mówiłaś coś?-zapytałam, co nie było za dobrym pomysłem, widząc srogie
spojrzenie przyjaciółki.-No, nie gniewaj się. Po prostu od rana nie najlepiej…
Nie potrafiłam ukryć mojego
zażenowania. Kiedy produkowałam się,
to ona odwróciła się do mnie plecami, udając obrażoną. Tym razem to nie było
zabawne. Pokazała tylko jak potrafi być dziecinna.
-Posłuchaj.-zaczęłam,
chcąc powiedzieć to w miarę spokojnie.- Dzisiejszy dzień jest fatalny. Od rana
boli mnie głowa i nie mogłam sobie na początku przypomnieć niczego. Kompletna
pustka w głowie. Cóż, urwał się film, jak to po imprezie. Rozumiesz to?!-po raz
pierwszy podniosłam głos na Hinatę.
Nastolatka obróciła się do mnie przodem, a
na jej twarzy malował się spokój. Posłała mi uśmiech, jakby całej tej
niezręcznej sytuacji nie było.
-Wyluzuj.
Miałam tak samo.-odparła.
-Serio? To
się cieszę, bo już myślałam, że coś ze mną nie tak. Zmieniając temat, co
wczoraj robiłaś z Naruto?
-Szczerze?
Nie pamiętam dokładnie, ale sądzę, że poza tańcem do niczego nie doszło.
-A co jeśli
się mylisz, co jeśli nie jesteś już …
W perfidny sposób mi przerwano,
wybuchając śmiechem. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Spokojnie.
Nie wypiłam aż tyle, żeby posunąć się do tego. Ale w sumie może dwa, góra trzy
kieliszki wódki tknęłam. Sama nie wiem.
-Dobra,
olejmy to. Lepiej powiedz mi, czy mogę dzisiaj u ciebie nocować. W końcu jutro
dzień sportu, a za tym nie przepadam.-odparłam zniesmaczona, marszcząc brwi.
-Jasne, to
trzeba po szkole podskoczyć do kosmetycznego po maseczki i jakieś tam inne bzdety.
-Okay, nie
ma problemu. Czyli rozumiem, że te maseczki to będzie deser.-rzekłam z
przekąsem, uśmiechając się.
-A no,
racja. Jaka jestem głupia…
-W to nie
wątpię. –powiedziałam.-Czyli jesteśmy umówione.-mruknęłam na potwierdzenie.
-Brawo.-teatralnie
zaklaskała w dłonie.
Usłyszałam dźwięk dzwonka, obwieszczający
koniec błogiego, dziesięciominutowego odpoczynku. Kolejny raz coś zakłóciło moją spokojną
rozmowę. Przeklęłam siarczyście na osobę, która w ogóle wymyśliła coś takiego
jak szkoła. Teraz, kiedy humor mi się poprawiał coś mi to przerwało. Poczekałam
z Hinatą, aż cała chmara dzieciaków wolno ‘wtoczy’
się do klasy, by spokojnie móc wejść
do pomieszczenia, bez zbędnego przeciskania się. Najchętniej jeszcze
poleniuchowałabym w domu, lecz moja mama na pewno nie byłaby zadowolona z tego
faktu. Pośpiesznie zajęłam swoje miejsce obok Hyuugi, udając, że jestem
zainteresowana lekcją. W myślach wciąż krążyły mi spojrzenie czarnych oczu oraz
tajemnicza twarz, której nie potrafiłam dostrzec wyraźnie.
***
Oparłem się o chropowatą
powierzchnię skały, wsłuchując się w śpiew ptaków. Potrzebowałem chwili
spokoju, zanim moje życie całkowicie się zmieni. Zbyt szybko pojawiłem się w
Jej życiu, mogłem za bardzo namieszać. Musiałem usunąć się w cień, by móc
ponownie się z nią spotkać. Tak naprawdę cholernie mi jej brakowało. Tej
promiennej, uśmiechniętej twarzy i tych soczyście zielonych oczu. Chciałem tam
wrócić, przytulić ją i wyjawić kim jestem. Ale nie mogłem i tak by mnie nie
rozpoznała. Chociaż nie miałem pewności, czy do końca zmieniłem jej
wspomnienia. Było to dosyć trudne i nie miałem za wiele czasu. Sądzę, że udało
mi się. Bynajmniej do pewnego czasu. Czułem, że nowy pojemnik dla tej
przeklętej dziewuchy w końcu wpadnie w jej sidła i wtedy ja będę musiał wykonać
swoje zadanie. A kiedy wszystko wróci do
normy, zajmę się swoim życiem i uporządkuję je u boku tej jedynej.
-Sasuke,
sądzisz, że udało się nam?-usłyszałem głos Shikamaru, który wyrósł przede mną.
-Tak
jakbyśmy nigdy nie istnieli.-odparłem znudzony.
-Wiesz, że
nie mieliśmy wyboru.-próbował mnie pocieszyć, co nie za bardzo mu wychodziło.
-Shika ma
rację. Wszystko mogło się jeszcze bardziej skomplikować. –powiedział Suigetsu.
Wszystko było nienormalne. Obydwoje
wyjątkowo zaczęli mnie irytować. Pff, od kiedy się ze sobą zgadzają? Czy ja
dużo oczekuje? Chcę tylko Sakury, więcej mi do życia nie potrzeba.
-Dzisiaj
pełnia przygotuj się. Może napisz nową piosenkę?
Ostatnie co usłyszałem, to głos
bruneta, zanim zostałem sam. Kompletnie nie zauważyłem ogromnego, srebrzystego
księżyca na tym granatowym stropie nieba. Mieli rację, powinienem się gdzieś
ukryć. Zacząłem nucić jakąś melodię, schodząc z wcześniej zajmowanego miejsca.
Nasunąłem na twarz obszerny kaptur. Mrok. To on, niczym wielki płaszcz chronił
mnie od rzeczywistości. Ulewa. Moje łzy
mieszały się z tymi lecącymi z nieba. Błysk pioruna przeciął czarny welon nieba, który otulał tą
księżycową noc. Drżałem , nie tylko z zimna. Uczucia powstawały we mnie jak
grzmoty przecinające sklepienie i spadające
z ogromnym hukiem. Błyskawice przenikały
do mojej świadomości. Nie chowałem się nigdzie, pozwalałem by deszcz
spłukiwał moje cierpienie. Chciałem zniknąć stąd, natychmiast. Niech ból
tęsknoty zostanie wypłukany przez ulewę i deszcz. Chciałem ponownie być blisko
niej. Przeklinałem siarczyście za swoją naturę. Dniami, miesiącami, latami nie
potrafimy zapominać o kochanych nam osobach. Szedłem przed siebie, niczym
bezpański pies zalany ulewą i łzami.
Zielona damo, czekaj na mnie!
***
-Mam dla ciebie niespodziankę!-usłyszałam głos
chłopaka, nad sobą.
Uniosłam głowę do góry, posyłając mu
pytające spojrzenie. ‘ Mam dla ciebie
niespodziankę’ , który raz to dzisiaj słyszałam. Najpierw zabrał mnie do
kina, później na lody. Siedzieliśmy w parku, na jednej z ławek. Niedawno
patrzyłam na zegarek, który wskazywał, że jest po trzeciej. A od rana spędzam
czas z Tadashim. Muszę przyznać, że w jego towarzystwie się nie nudzę.
-Wystarczy.
Tak nie można…
-Nie.-zaprotestował,
chwytając mnie za dłoń i ciągnąc w znanym sobie kierunku.
Od początku wiedziałam, że tak
będzie. Postawi na swoim, olewając mnie.
Czy on nie potrafi zrozumieć, że
to za wiele dla mnie? Dopiero dowiedziałam się o jego uczuciach do mnie, nie
dałam mu nawet odpowiedzi, a traktuje mnie jak najcenniejszy skarb.
Obchodzi się ze mną delikatnie, dba o
mnie. Napełniało mnie to szczęściem, ale także krępowało. To za szybko, o wiele
za szybko. Może nie zdawał sobie z tego sprawy, jak to na mnie działa. Może
myśli, że tak jak on chce wszystko w błyskawicznym czasie nadrobić, ale ja tak
nie chciałam. Pragnęłam powoli dążyć do wspólnego celu, wzajemnego szczęścia u
swojego boku. Jednak on był narwany,
czego nie potrafiłam tolerować. Jednak
miłość to zrozumienie się, a także zaakceptowanie zarówno wad i zalet drugiej
osoby. A ja, tak jak i Tadashi posiadałam dobre
i złe strony swojej osobowości. Postanowiłam podążać za nim, w milczeniu
i cieszyć się chwilą. Rozglądnęłam się dookoła, widząc tak znane mi kontury
drzew w parku. Mimo to, wywołało u mnie radość. Po prostu, patrząc na zieleń
roślin napełniam się pozytywizmem.
-Zamknij
oczy, to niedaleko.-szepnął, uśmiechając się.
Potulna jak baranek, wypełniłam jego
prośbę. Ostatnio bez problemu przychodziło mi takie zachowanie-słuchanie kogoś.
Nie było to w moim stylu, lecz go porzuciłam właśnie dla Tadashiego. Mimo
ciągłego wpajania sobie, by być naturalną, nie udawało się. Serce łomotało
jeszcze szybciej niż zwykle, a policzki przybrały wyższej temperatury. Ale cóż, nie zmienię swojej natury.
Postanowiłam skupić się na innej rzeczy, postrzeganiu świata za pomocą innych
zmysłów niż wzrok. Jakaś odmienność w moim życiu mile wskazana. Starałam się
skupić na wszystkim dookoła. W pierwszej chwili nie słyszałam nic, tylko cisza
krążąca wokół mnie. A po chwili, zaskoczenie. Jakiś ptak wydobywał z siebie
cudowną melodię, gdzieś dalej usłyszałam śmiech dziecka. Czułam wspaniały
zapach kwiatów, w pewnym momencie otarłam się o coś miękkiego. Życie, które na
co dzień znałam teraz wydawało się inne. Za tymi ciemnymi klapkami, kiedy nie
dostrzegałam nic krył się wspaniały świat, jeszcze nieodkryty. W taki sposób
można by było odszukać piękno codzienności.
-Możesz
otworzyć, jesteśmy na miejscu.-odpowiedział, puszczając moją dłoń.
Ale ja nie chciałam. Zapragnęłam pierw
wsłuchać się w to miejsce. Poznać go od
innej strony, niż wygląda. Dosłyszałam niedaleko mnie szum wody, czy też
brzęczenie pszczoły. Coś otarło się o moją dłoń, ale było to tak delikatne, jak
muśnięcie skrzydłami motyla. Czy to raj? Śmiech chłopaka zwiększył moją
ciekawość, przez co otworzyłam oczy. W pierwszym momencie ponownie je
zamknęłam, przez nadmierne światło. Jednak kiedy po raz kolejny uchyliłam
powieki, umarłam z zachwytu. Błękitna ciesz spływała w dół tworząc wodospad. Pieniste fale tworzące się u stóp
wodospadu wpatrywały się we mnie.Kiedy
podeszłam bliżej, pojedyncze krople muskały moją twarz. Sami znajdowaliśmy się
na środku łąki, porośniętej przez barwne kwiatki. Całość otoczona była drzewami
iglastymi i liściastymi. Jednak to, co przykuło moją uwagę to różowy płatek na
mojej dłoni.
Skąd on się tu wziął ? Ami, myśl.
Spojrzałam w tą stronę, którą wskazał
chłopak. W polu mojego widzenia
znajdowała się Sakura. Przepiękne drzewo wiśni, rozkwitające o tej porze roku.
Jak zahipnotyzowana podążyłam w stronę rośliny, nasycając się jej
widokiem. Małe płatki kwiatów wiśni miały idealny odcień różu.
Zachwycona stałam w bezruchu.
-Jest
cudownie.-odparłam, wpatrując się w drzewo.
-Cieszę, że
ci się podoba.-odpowiedział swoim cudownym głosem.
Mogłam słuchać go godzinami, a i tak nie
miałabym go dosyć. Uwielbiałam jego barwę głosu, była taka przyciągająca.
Stanowiła miłą melodię dla moich uszu.
-Podoba? To
mało powiedziane…, dziękuję.-powiedziałam.
W błyskawicznym tempie znalazłam się blisko
chłopaka i przytuliłam go. Ten
zszokowany, objął mnie w talii, bardziej przysuwając mnie do swojego ciała.
Wsłuchiwałam się w nasze nierówne oddechy, łączące się w harmonię. Słowa nie
potrafiłyby wyrazić tego, co wtedy czułam.
Ten gest idealnie ‘dziękował’
chłopakowi za cały dzisiejszy dzień. Byłam szczęśliwa, mogąc tutaj przychodzić.
Ale i tak najbardziej cieszyć mnie fakt
towarzystwa blondyna. Moje największe marzenie spełniło się. Mogłam
przebywać u boku chłopaka , nie będąc odtrącaną. Kolejny raz dałam upust
emocjom.
Dzisiejszego dnia zaczęłam nowy rozdział w swoim życiu. Przypieczętowała to samotna łza, powoli
sunąca się po moim policzku.
-Dziękuję
ci za wszystko, że jesteś. Proszę, nie zostawiaj mnie.-szepnęłam, wtulając
twarz w tors chłopaka.
-Nie
zostawię…, obiecuję.
Jego
jedna dłoń wplątana w moje długie włosach, druga powoli sunąca po
plecach. Moja twarz na jego torsie. Właśnie wtedy złożyliśmy obietnicę.
Jestem bliżej Ciebie, dlatego bądź
szczęśliwa. Słowa mojej ulubionej piosenki idealnie
opisywały uczucia, jakie mną targały.
***
Dzień w szkole przeminął szybko, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Może to dlatego, że miałam dzisiaj zaledwie sześć lekcji, czyli najmniej
w całym tygodniu. Od ponad godziny
znajdowałam się z Hinatą w kosmetycznym, najbliżej jej domu. Zerknęłam na
zegarek wiszący na ścianie sklepu, wskazujący za pięć trzecią. Przejechałam
dłonią po włosach, patrząc na poczynania dziewczyny. Stała przy jednej z półek, nie mogąc się
zdecydować jaką maseczkę wybrać. Miała dylemat pośród maseczki nawilżającej,
czy matującej. Powoli zaczęło mi się nudzić, więc zostawiłam ją samą, a ja
podążałam w kierunku lakierów, cieni do powiek, tuszów itp. Z daleka ujrzałam
wielki napis : PRZECENA, co wywołało u mnie uśmiech na twarzy.
Pośpiesznie przelatywałam po półkach, chcąc znaleźć coś ciekawego. Moją uwagę
przykuł turkusowy lakier do paznokci. Idealnie. Pochwyciłam go i wróciłam tam,
gdzie zostawiłam długowłosą. Stała w tym samym miejscu, jednak w dłoni tym
razem trzymała trzy maseczki.
-Hinata, co
tak długo?- warknęłam wkurzona jej zachowaniem.
-No wiesz,
każdy jest inny. Wszystkie są świetnie, doradź.
-Weź
wszystkie.
- Świetny
pomysł, ty to masz głowę.
-Ktoś w
końcu musi mieć.-odparłam rozbawiona.
Spojrzałam do koszyka na nasze zakupy.
Znajdowało się tam parę maseczek, jakaś
pianka do włosów i puder. Postanowiła akurat dzisiaj zaopatrzyć swoją
kosmetyczkę w nowe rzeczy. Nieśmiało
włożyłam jeden skromny lakier do środka, nie patrząc na dziewczynę.
-Ty chyba
żartujesz…
-No,
co?-spytałam, nie kryjąc zdziwienia.
Wyryłam w niej swoje spojrzenie, robiąc
dziwaczną minę.
-To
wszystko, co chcesz kupić?
-Mhm, bo
wiesz jest na przecenie. Nic mi więcej
nie potrzeba…
-Na
przecenie?-spytała zszokowana. Ujrzałam błysk w jej oku.- Jest tego więcej?
-Tak, są
lakiery, cienie, tusze, itede.
-No,
nareszcie będę mogła uzupełnić swoje kosmetyki, nie przepłacając.
Sakura,
brawo! Spędzisz kolejne godziny w tym sklepie.
-Wiesz, że
musimy jeszcze zaliczyć jakiś spożywczy?
Uderzyłam w jej słaby punkt! Sakura jeden, Hinata zero. Dziewczyna nie dość, że była zakupoholiczką,
to jeszcze w supermarkecie stawała się prawdziwą bestią. Nie rozumiem jak można
mieć taką słabość do jedzenia, jeszcze większą niż do ciuchów, czy też
kosmetyków. Postanowiłam to przemilczeć. Sama jednak dziewczyna zdawała sobie sprawę,
że w kolejnym sklepie spędzimy co najmniej dwie godziny. Zrezygnowana
długowłosa posłała mi mordercze spojrzenie, idąc w kierunku kas.
-Wychodzimy.-mruknęła
niezadowolona.
Jestem wolna, jupi!
Z uśmiechem na twarzy opuściłam sklep
kosmetyczny. Pozostał nam jeszcze supermarket,
a potem Piżama party witaj!
Superowskie te opowiadanie xD notka bardzo... etto... genialna :D
OdpowiedzUsuń