piątek, 10 sierpnia 2012

3.Pozytywne uczucia


 Kiedy opuściłam klasę i w pełni odzyskałam świadomość, dotarło do mnie  co tak naprawdę zrobiłam. Ja, taka szara myszka, bojąca się wszystkiego co mnie otacza po raz pierwszy postawiłam się komuś. I to nie byle komu, ale dwóm największym idiotkom w klasie, jak nie w całej szkole. Nie wiem od kiedy zebrało się we mnie tyle odwagi, ale wiedziałam jedno. Od tej pory zawsze będę wyrażać swoje zdanie bez względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie. Od czasu rozmowy z tymi  paniusiami  zebrały  się we mnie jakieś nowe uczucia, które zaakceptowałam. Co więcej, zapragnęłam jeszcze innych nieznanych jak dla mnie pozytywnych odczuć. Moje ciało wypełniło się czymś ciepłym, możliwe, że było to tylko moje złudzenie, ale jakże przyjemne.  Naładowało mnie nową energią, którą wręcz tryskałam.  Czyżby było to uczucie wszystkim znane jako radość? Tak, to chyba to.  Spostrzegłam, że choćby najmniejsza zmiana w mojej monotonności sprawia, że pesymistyczne poglądy znikają , a w ich miejsce pojawiają się pozytywniejsze. Czułam się jakby jakaś mała istotka pomalowała mój nudny, szary świat jakąś barwą tęczy.  Mimo takiego doznania, serce pragnęło jeszcze więcej. Zapragnęło zabarwić  się też innymi kolorami.
     Nawet  nie spostrzegłam, kiedy znalazłam się pod moją szafką. Tym razem byłam taka przepełniona tą radością, że zwykłe jabłko wydawało mi się inne, co było dla dziwnym podejściem.  Pochwyciłam także butelkę wody oraz nadmiernie irytujący skrawek papieru, który nie wiem jakim sposobem tam się znalazł. Co jak co, ale jakąś tam bałaganiarą nie jestem, staram się trzymać porządek w swoich rzeczach, więc wątpię, że to ja porzuciłam tę kartkę. No chyba, że byłam wyjątkowo rozkojarzona, a przy mojej klasie się to raczej nie zdarza. Przysiadłam n pierwszej lepszej ławce, która była najbliżej. Rozejrzałam się dookoła i dopiero wtedy zorientowałam się, że oprócz mnie na korytarzu nie ma ani jednej żywej duszy. W pierwszej chwili pomyślałam, że zaczęła się lekcja. Ale to nie to, gdyż nie słyszałam dzwonka. Chociaż skoro nie zauważyłam, że jest cicho na korytarzu, a tym bardziej nie zaobserwowałam małego ruchu na holu to takiego dzwonka tym bardziej mogła nie usłyszeć.  Jednak, gdy spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie odgoniłam od siebie to przypuszczenie. Dziwiła mnie jeszcze jedna rzecz, gdzie do cholery się wszyscy podziali! Fakt, że jest przerwa, ale z podwórka też nie dochodziły żadne odgłosy. Mimo, że moja klasa teraz była jedyna w szkole, bo reszta wyszła na jakieś tam bzdety to i tak jest wystarczająca liczna by wydać z siebie choćby najmniejszy dźwięk. Przypomniałam sobie jednak o kartce, więc ją rozwinęłam i zagłębiłam się w treść.
„Mała, nieźle przygadałaś tym dwóm laskom. Chyba pamiętasz, że i nasza klasa udaje się na to boisko na te całe zawody czy co tam jest. : ) Miłego marszu 2 kilometrowego Hehe, chyba, że nie chce ci się tam iść to zapraszam na szkolny dach ;p ‘’.
        Z każdym kolejnym słowem coraz bardziej niedowierzałam. Na początku planowałam dogonić resztę klasy. Ale wizja mnie, biegnącą taki kawał, a w dodatku te spojrzenia wszystkich uczniów, jakoś mi to nie przypadło do gustu. Bardziej interesowało mnie to, od kogo była ta karteczka, a tym bardziej dlaczego ktoś nagle się mną zainteresował, jeżeli można to tak ująć.  Mógł to być zwyczajny dowcip, albo ktoś się pomylił. Różne scenariusze kłębiły mi się w głowie, ale żaden nie był na tyle wiarygodny, aby był prawdziwy. Przestałam tracić czas na bzdety, szybko konsumując jabłko i dopijając wodę. Butelkę rzuciłam gdzieś w bok i kierowałam się korytarzem prosto, przed siebie. Kiedy dotarłam do schodów, to zamiast iść na dół jak zwykle, to zawędrowałam do góry. Jakoś napis nie dla uczniów czy też dźwięk dzwonka nie zrobiły na mnie specjalnie wrażenia. Nawet nie spostrzegłam, kiedy znalazłam się na dachu budynku liceum. Widok stąd o tej porze dnia był wręcz nieziemski, zapierał dech w piersiach. Sklepienie nieba miejscami podchodził pod kolor turkusu, a gdzie nie gdzie popadający w błękit. Po lewej stronie strop był przejrzysty,  z kolei po prawej pokryty białymi obłoczkami, gdzie częściowo skryte było słońce.  Jego promienie wystające spoza chmur barwiły się na złociste chmury. Jednak na dachu nikogo nie było, tak mi się bynajmniej zdawało.  Rozczarowana nieco usiadłam w jednym kącie na podłodze. Dookoła mnie znajdowały się moje ulubione kwiaty od orchidei po kaktusy. Od nich unosiła się przyjemna dla nosa woń, co w połączeniu z tym widokiem zgrało się, tworząc się idealną harmonię, którą coś zakłóciło.
***
   Siedziałem w równoległym kącie niż Ami, praktycznie naprzeciwko niej, skryty byłem wśród leżaków, parasoli.  Spoza tego wszystkiego przyglądałem się jej smutnemu odbiciu i tym przepięknym tęczówkom. Wydawała się  jakaś zagubiona, choć i tak była lepsza niż w klasie. Cały czas zastanawiałem się czy to ta sama osoba, którą kiedyś tak dobrze znałem. Nie sądziłem jednak, że tu przyjdzie. Po  tym co nasza klasa zafundowała jej przez ostatni rok, można spokojnie stwierdzić, że przeszła piekło. Nie wnikam w jej sprawy osobiste, ale też wiem, że nie za ciekawie, to jeszcze tu musi to znosić. Podziwiam ją za to, że zawsze udaje obojętną na te wszystkie przykrości, co jej pewnie ułatwia. Zawsze chciałem zobaczyć ją naturalną, bez tej maski obojętności, pomieszaną z kolejną, czyli obawy i strachu. Ta dziewczyna skrywała się za wieloma charakterami wymuszonymi, gdyż jestem więcej niż pewny że tak naprawdę jest inna niż udaje. Zastanawia mnie jedno, czy tylko ona nie zagubiła się jakie jest jej prawdziwe ja.  Kiedyś była taką wesołą dziewczyną, nikt wtedy nie przypuszczał, że stanie się taka jak teraz. Gdyby nie tamto wydarzenie, może byłoby inaczej. Pokręciłam przecząco głową, wyrzucając z pamięci obrazy z przeszłości.  Ponownie swój wzrok zawiesiłem na niej, ale to co zobaczyłem to mało powiedziane, że mnie rozbawiło. Gdy motyl przysiadł niedaleko niej, pierwsze co zrobiła wydarła się w niebogłosy, później przyglądała się mu bacznie, a na końcu zaczęła do niego gadać. Może było to trochę dziwne, ale zabawne tym bardziej. Zaskakiwała mnie ta dziewczyna coraz bardziej . W końcu postanowiłem wykorzystać jej zdezorientowanie i ujawnić się. Szybkim krokiem podszedłem do niej, tym samym ograniczając jej pole widzenia na cokolwiek.
-Cześć, Mała-rzekłem w jej stronę, starając zwrócić na siebie uwagę. Ona jednak spojrzała na mnie tym nieobecnym wzrokiem i delikatnie poruszyła ustami, jakby chciała coś powiedzieć, a nie mogła.  Przyglądałem się jej twarzy jak stopniowo zmienia się jej mimika. Zmarszczyła niebezpiecznie brwi, szybko nabierając powietrza do płuc. Czyżby dawne jej uczucia wróciły?  Czy może po prostu zorientowała się kim jestem.
-Dlaczego?!- w końcu szepnęła cicho w moją stronę jedno słowo, ale jak znaczące. Nie zrozumiałem konkretnie o co pyta, ale wiedziałem jedno, na pewno coś jej leży na sercu. Posłałem jej tylko pytające spojrzenie, pozwalając tym samym aby kontynuowała- dlaczego złamałeś swoją obietnicę, Tadashi?- wykrzyknęła tym samym podnosząc swój ton do maksimum, a w jej oczach stopniowo napływały krystaliczne krople,  jedna łza samotnie spłynęła po bladym policzku. Dziewczyna odruchowo odwróciła głowę tak, abym nie mógł na nią tak patrzeć.  
  Zawiał delikatny, aczkolwiek chłodniejszy wiatr, unosząc pojedyncze kosmyki włosów do góry, tak jakby  bawiąc się nimi. Ona jednak nie cofnęła się ani na milimetr, cały czas stała w miejscu a ja patrzyłem na nią jak wmurowany, chyba po raz pierwszy nie wiedząc jak się zachować. Doskonale pamiętam o jakiej obietnicy wspominała. Ale jakoś ja cały czas próbowałem wymazać tamte wspomnienia, zostawiając przeszłość z tyłu, szczególnie tą, związaną z Ami. Po raz kolejny ją zraniłem i nie potrafiłem temu zaradzić. Doprowadziłem ją do łez, mimo, że nie lubiłem ,jak przy mnie płakała.  Usłyszałem cichy szloch, przeradzający się w jęk bólu? A wtedy wspomnienia te niechciane wróciły,  czego za wszelką cenę chciałem uniknąć.  Czy ona tamtego dnia mówiła, to co czuje? Czy to nie było jedynie niewinne dziecinne marzenie ? Setki pytań krążyły mi po głowie, a ja na żadne nie znałem odpowiedzi. Irytowało mnie strasznie, z każdym dniem coraz bardziej. Ta niewiedza to przeklęty stan, która może doprowadzić każdego człowieka do szału , czy też wariacji.  Ale najbardziej fakt, że po raz kolejny ją zraniłem. Znowu zawaliłem… Zawaliłem? Śmieszne, prawda. To nie oddawało, tego co zrobiłem. Schrzaniłem na całej linii, tak to chyba lepiej określało. Ale co mi po moich wyrzutach jak nie miałem bladego pojęcia, co ta dziewczyna musiała przejść.  Przede mną stała niegdyś dla mnie bliska osoba , cała roztrzęsiona, walcząca ze wspomnieniami i przykrościami ,a ja tylko przyglądałem się z boku. Miałem tego kompletnie dosyć. Zrobiłem coś dla mnie jak i dla niej samej niespodziewanego. Nie wiem czy było to spowodowane  uczuciami, czy impulsem. Po prostu chciałem to zrobić. Chwyciłem nastolatkę za ramiona, obracając w swoją stronę. Spojrzałem w jej rozpłakane oczy i mokrą od płaczu twarz i nie wytrzymałem. Powoli otuliłem ją moimi własnymi  rękami, dosyć mocnym uściskiem, tak aby się nie wyrwała. Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale na marne.  Okładała mnie jeszcze chwile pięściami, ale w końcu poddała się i stała w bezruchu. Czułem, jak się cała dygocze, mimo, że na dworze było spokojnie powyżej dwudziestu pięciu stopni.  Niby zwyczajne przytulenie, ale dla mnie jak ważne. Przez praktycznie nic nieznaczący gest miałem wrażenie, że choć trochę uda mi się naprawić. Słowa tutaj były zbędne, liczyła się ta chwila.  Ami powoli uspokajała się, a ja kołysałem się w nią w powolnym tempie. To co wtedy czułem nie da się opisać słowami.  Napełniłem się masą hormonów, chyba szczęścia. Więcej, niż zjadłbym całą czekoladę. Nie wiem skąd nagle nadeszła mnie taka potrzeba.  Chciałem , i to zrobiłem. Może wydawało mi  się to egoistyczne, ale bezczynność  brunetki też na to wpłynęła.  Łudziłem się, że i ona tego potrzebowała tak samo jak ja.

***
       On mnie właśnie przytulił? Ale to wszystko nie tak miało wyglądać. Zranił mnie, cholernie mnie zranił. Czy on wie co ja przeszłam? Osiem lat temu straciłam i matkę i siostrę. Gdyby nie Tadashi wątpię, żebym tyle wytrzymała. A co on zrobił cztery lata temu, gdy poszliśmy do gimnazjum ? Wkręcił się w tą swoją paczkę, odtrącając mnie. Szczeniak jeden przysiągł mi, że się do mnie nie odezwie, a ja jeszcze głupia wyznałam swoje uczucia. On mnie wtedy po prostu wyśmiał. Pogodziłam się z tym, gdyby nie dzisiaj. Znowu te wszystkie uczucia wróciły, mimo, że powinnam być wściekła na niego to nie potrafię.  Mógłby mnie i sto razy skrzywdzić, a i tak myślałabym, że to moja wina. Czy to jest miłość? Gotowość poświęcenia się dla drugiej osoby, zapomnienie o sobie i staranie pomóc się tej drugiej? Mimo, że mnie tak zostawił to nadal go kocham i wiem to. Nie potrafię się na niego gniewać, to wszystko jest takie pokręcone. Ale dlaczego nagle zaczął się mną interesować, kolejna łza spłynęła mi po policzku, a ja przestałam je liczyć. Nawet nie wiem ile czasu byliśmy tak przytuleni. Mimo wszystko byłam szczęśliwa. Nawet jeśli płaczę, to one oznaczają pozytywne uczucia, a nie te złe.  Tęskniłam za nim, przez te cztery lata wmawiałam sobie, że się dla mnie nie liczy a tak naprawdę gdzieś te uczucia skrywały  się we mnie i kłębiły. Teraz to nawet są chyba silniejsze niż kiedyś . Ale czy teraz będę gotowa je udźwignąć i razem z nimi ruszać ku niepewnej przyszłości, która i tak zmierza do nikąd? Nadal będę go unikać, a gdzieś w odosobnieniu  cierpieć z powodu chłopaka?  Co jeśli nie chce tego? Czy ktokolwiek liczy się z moim zdaniem ? Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w mój nierówny oddech i przyśpieszone bicie serca. Miałam dość rozmyślania nad tym wszystkim i po prostu na chwile zapomnieć.  Zapomnieć o nim…

1 komentarz:

  1. ale smutno ;( jak tak mozna zostawic przyjaciolke dla paczki znajomych ? :( ale co ja tam wiem o przyjazni ? xD bombowa notka :D

    OdpowiedzUsuń