piątek, 10 sierpnia 2012

4.Zmienność, dobra rzecz


  Stałam tak w bezruchu, kompletnie zaskoczona i oszołomiona całym zajściem. Nie wiedziałam co mam w tej chwili zrobić.  Ogarnęło mnie dziwne uczucie jak za dawnych lat, gdzieś wewnątrz bałam się… Ale czego?! Przecież już dawno wyzbyłam się strachu, wszelkich obaw, pozostawiłam przeszłość w tyle, jednocześnie zamykając  pewien rozdział w moim życiu.  Nie zamierzałam już wracać do tego, co kiedyś było.  To, co tak zawsze unikałam nie okazało się w tej chwili moim największym lękiem. Zwykła czynność – otworzenie oczu, jakże banalna, ale dla mnie okazała się trudnością, czymś niemożliwym do wykonania.  Strach brał nade mną górę, gdy tylko pomyślałam o zobaczeniu jego nieziemskich tęczówek, a co dopiero wykonanie tego. Pewnie bym po raz kolejny  odpłynęła,  zapominając o wcześniejszych postanowieniach.  Odrzuciłam od siebie wszystkie myśli powiązane z uczuciem, które towarzyszyło mi dzisiaj od momentu, kiedy ujrzałam Tadashiego .  Złość mieszała się z tym piekielnym czymś – tą pozytywną miłością.  Bałam się wykonać jakikolwiek ruch, gest. Nie chciałam do siebie dopuścić nawet myśli o… Stop!  Tak nie można.  Mimowolnie dłonie zaczęły mi dygotać, przez co zacisnęłam  je na bluzie chłopaka.  Jak zwykle przed oczami miałam obraz z przeszłości , gdzie …  Kurwa, Ami skończ! Nie wracaj do tego. Mimo, że nie chciałam tego, to pytanie samo się nasunęło, co ja wtedy oczekiwałam?  Mimo, że wydoroślałam zewnętrznie, to emocjonalnie nadal nie. Wciąż byłam tą małą dziewczynką, ślepo patrzącą w jedną osobę.  Moje uczucia wobec niego nie zmieniły  się, wręcz przeciwnie- stały się o wiele silniejsze. Jednak ja tego nie chciałam. Ale czy ktoś liczył się z moim zdaniem ? Ten, kto kieruje moim losem lubi płatać mi figle.  Każdy dzień jest nieprzewidywalny, żaden nie jest taki sam. Czy to czyni moje życie wyjątkowym? Może przez tą miłość postrzegam świat inaczej, staje się bardziej kolorowy  i …  Bla, bla, bla. Ami, zamknij się!  Wewnątrz mnie walczyłam sama ze sobą. Jedna część  mojej osobowości  mogłaby ciągle nawijać o pozytywnych stronach, natomiast ta druga, którą najczęściej jestem ma wszystko gdzieś, udaje, że tego nie ma , po prostu jedno złudzenie.  Nagle moja dwa oblicza przestały ze sobą walczyć, gdy poczułam rękę Tadashiego nieco niżej niż wcześniej. Serce przyśpieszyło tempo bicia, a przeze mnie przeleciał dziwny dreszcz. Jakby było tego mało, zapragnęłam więcej tego dziwnego uczucia, podniecenia?  Była to dla mnie jakaś odmiana, nowe doznanie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że działam pod wpływem impulsu wywołanego przez to zakazane coś.  Mimo, że miłość napełniała mnie radością, korzystnie na mnie wpływała to nie akceptowałam jej . Nie zamierzałam zmieniać mojego życia z powodu tak błahej sprawy. Była mi zbędna, więc  dlaczego  by tak jej się nie pozbyć?  Tak, to chyba najlepsze rozwiązanie. Kiedy o niej zapomnę, wszystko będzie jak dawniej. Wykorzystałam nagromadzoną  we mnie odwagę i postanowiłam zrobić krok naprzód, ku lepszemu jutru.  Pokonałam wszelkie obawy i otworzyłam swoje oczy. Chwilę przypatrywałam się twarzy chłopaka, ale nie mogłam z niej nic wyczytać. Jego oblicze jak zwykle takie same – wyrażające obojętność.  Zebrałam całą siłę jaką w sobie miałam i odepchnęłam go. Nie tak jak chciałam, bo chłopak cofnął się zaledwie o kilka kroków, ale zdołałam uwolnić się z jego ramion, dla mnie było to jak zbawienie.
-Zrobiłem coś nie tak? –szepnął  w moją stronę,  powoli zbliżając się.  Wyraz jego twarzy drastycznie się zmienił. Po raz pierwszy widziałam go takiego. Na twarzy miał wymalowane rozczarowanie . Odruchowo cofałam się do tyłu.
-Nie twój interes-odrzekłam niepewnie, chcąc aby głos brzmiał naturalnie, co nie wyszło mi najlepiej . Pod wpływem tych emocji zawahałam się nad kolejnym posunięciem. Kiedy poczułam zimny marmur  zmieszałam się nieco, nie wiedząc co w tej chwili zrobić.  Chłopak w szybkim tempie zbliżył się do mnie, dłonie opierając po przeciwnych stronach mojej głowy. Zatkało mnie, dosłownie.  Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, bowiem inaczej to miało wyglądać.  Czułam  się jak marionetka, która sama nie może nic zrobić.  Ale to Tadashi teraz pociągał za sznurki, które mnie kontrolowały.  Tak łatwo przestałam racjonalnie myśleć.  Czekałam teraz na jego ruchy, gotowa na wszystko.  Jedynie co mogłam zrobić to wpatrywać się w niego, co okazało się w miarę ciekawym zajęciem. Obserwowałam każdą najmniejszą zmianę na jego twarzy. Czułam na szyi jego ciepły oddech, co mnie dekoncentrowało . Napięłam wszystkie mięśnie, przygryzając dolną wargę. Zaczęło mnie to trochę irytować, ta jego bezczynność. Chciałam jako pierwsza wykonać ruch, ale stałam sparaliżowana, jakby ciało odmawiało mi posłuszeństwa.  Westchnęłam przeciągle, chciałam stąd uciec. Kochałam go, a to nie było łatwe.  Już wolałam żyć w samotności, bo do tego byłam przyzwyczajona, ale do bliskości z nim, nie.  Spuściłam głowę i postanowiłam czekać… Ale na co ? Tego nie wiedziałam, ale wolałam to, niż przewidywać jakieś czarne scenariusze.  Poczułam jego dłoń na moim policzku, jak zmusza mnie, bym podniosła głowę. Nie panowałam już nad tymi emocjami, to było za trudne. Czułam zbierające się w oczach łzy. Chrzanić to, nie zamierzałam tego dłużej powstrzymywać. W końcu ja też jestem osobą, która ma swój limit. Nie potrafiłam dłużej przy nim kryć swoich uczuć. Niech sobie myśli, że jestem słaba, mam to gdzieś. Po prostu musiałam dać upust emocjom. Przymknęłam na chwile oczy, chcąc się wewnętrznie wyciszyć.
-Nie cierpię-zaczął, ścierając z mojej twarzy łzy-kiedy płaczesz.-odrzekł po chwili przerwy.  Po raz kolejny zdziwił mnie swoim zachowaniem.  Spojrzałam w jego zielone tęczówki, chcąc z nich cokolwiek wyczytać. Nie potrafiłam go zrozumieć!
-Czego ode mnie oczekujesz?-szepnęłam, dotykając moją dłonią, jego.  Chłopak zamyślił się na chwile.
-Bądź taka jak dawniej.
-Nie rozumiem.-odparłam szczerze.
-Zakochaj się we mnie od nowa.-rzekł, uśmiechając  się.  Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Ale chciałam wierzyć, że to prawda.
-Dlaczego? Skąd wiesz, że…
-Myślę, że jestem nikim bez ciebie, Ami- wtrącił – i to nie żart.-wyprzedził mnie.  Ściągnęłam jego dłoń z mojej twarzy,  marszcząc brwi. Moje serce zaczęło szybciej być. Tyle czekałam na takie wyznanie, ale teraz to wydawało mi się jak żart.  Nie mógł z dnia na dzień zmienić o mnie zdania. Pewnie zorientował się, że nadal go kocham. Po prostu chce się zabawić mną, moimi uczuciami. Chce zmanipulować, a później zostawić samotną i wyśmiać. Miałam takie coś gdzieś.  Nie będzie tak, jak on chce!
-Ale, ja… nienawidzę cię-krzyknęłam podniesionym głosem, a z moich oczu po raz kolejny wypłynęły łzy. Widziałam zdziwienie wymalowane na jego twarzy, ale nie obchodziło mnie to. Uśmiechnęłam się przez łzy, tak po prostu. Tym razem słone kropelki  nie były oznaką słabości, wręcz przeciwnie. Byłam chyba zadowolona, bo w końcu wyrzuciłam z siebie gdzieś te skrywane uczucia. Po raz pierwszy byłam  pusto szczęśliwa- po prostu wmówiłam sobie to uczucie. Miłość z każdym dniem gorzkniała, zamieniając się w ciemną namiętność , plamiąc moje serce nienawiścią. Policzki niemiłosiernie szczypały, a w oczach już chyba zabrakło łez. Ale to nie równało się z bólem gdzieś w środku. Słyszałam łkanie serca, jego donośny szloch. Ale uważałam, że tak ma być. Dzięki temu będę wreszcie uśmiechnięta. To miała być przepustka do lepszego życia.
-Ami!- słyszałam jego głos nawołujący mnie, ale było to tak ciche, że do mnie nie docierało. Odbijało się echem w moich uszach, ale nie reagowałam na to. W mojej głowie panował chaos.  Głupia, ty go ciągle kochasz. Jesteś nikim.  Po raz kolejny pomyliłam się, oszukując samą siebie. Ten wewnętrzny głos miał racje, nie da się odrzucić uczuć. Można je jedynie próbować zatrzeć, wymazać.  Poczułam ukłucie w sercu, jakby milion ostrych szpilek przekuwało go. Czym było to spowodowane? Natłokiem emocji ? Jesteś słaba. Już nie panowałam nad sobą. To nie byłam prawdziwa ja. Jakby coś mnie blokowało,  a ja nie mogłam się wydostać.  Byłam uwięziona we własnym ciele, nic nie mogłam zrobić.  I znowu przed oczami pojawił się Tadashi. To już był szczyt wszystkiego. W końcu nadszedł mój limit, nie wytrzymałam więcej. Te emocje były za bardzo sprzeczne, nie rozumiałam tego. Powoli osuwałam się na ziemie. Czyżbym załamała się? Nic do mnie nie docierało, widoczność zasłoniła mi czarna mgła.
-Tadashi-szepnęłam, zamykając oczy. Zapadłam w sen, a teraz zaczynało się prawdziwe piekło.


Siedziałam z Hinatą od dobrych paru minut w kawiarence.  Między nami panowała niezręczna cisza, w przeciwieństwie do reszty towarzystwa w pomieszczeniu.  A to wszystko było spowodowane natłokiem wspomnień, które przywróciła mała, pospolita rzecz -zawieszka.  Miło było czasami przypomnieć sobie dawne chwile, ale bez przesady. Należałam do tych osób, co żyją teraźniejszością, nie powracających do przeszłości. Według mnie nie ma sensu rozpamiętywać tego, co było wcześniej.  Przeszłość i tak zostanie taka sama, nic jej nie zmieni, jednym słowem strata czasu. Zamiast zajmować się takimi bzdetami, lepiej zadbać o to, co tu i teraz. Hinata natomiast często opowiadała wydarzenia z dzieciństwa, lubiła wracać do lat młodości. Różniłyśmy się wszystkim, nie tylko charakterami, ale też poglądami, ale to nie przeszkadzało nam w dogadywaniu się. Jak to się mówi -przeciwieństwa się przyciągają. Najbardziej jednak lubiłam w dziewczynie to, że niezależnie od miejsca czy sytuacji zawsze pozostawała sobą, nie wstydząc się tego.  Ja natomiast przystosowywałam się do otoczenia, co większość robiła to i ja. Po prostu nie lubiłam się wyróżniać z tłumu.  Sama nie wiedziałam, czy to dobrze ,czy nie. Dopiłam łyka koktajlu malinowego powoli. Ta bezczynność powoli denerwowała mnie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Zaczęłam bawić się słomką, okręcając ją wokół palców.
-Mika-wreszcie odezwała się Hinata, przerywając mi wcześniejsze zajęcie. Posłałam jej pytające spojrzenie.-Nie przeszkadza ci propozycja Kiby?-spytała. Zamyśliłam się na chwilę. W sumie nie zastanawiałam się nad tym, ale czemu by nie spróbować?  Przecież spędzę czas w dobrym towarzystwie, więc dzień będzie udany. W dodatku przyda mi się taka rozrywka.
-Nie, chętnie na to pójdę. Jednak ja bym chyba wolała iść na imprezę, nie wiem jak ty.-odrzekłam spokojnie.
-No ja w zasadzie też. No to może, udamy się wcześniej na małe zakupy powiększyć garderobę?
-Hmm…pewnie. Tylko będziemy miały trochę mało czasu przez szkołę. Jakieś dwie godziny na zakupy i jeszcze na wyszykowanie się.
-Da się załatwić-rzekła tajemniczym głosem, posyłając mi oczko.
-Coś sugerujesz?
-To, co zwykle.-odparła. Jak zwykle wiedziałam o co jej chodzi. Czasami rozumiałyśmy się bez słów.
-Wolisz z dwóch czy trzech?-zapytała, kiedy usłyszała dźwięk dzwonka.
-A nie lepiej teraz?-odpowiedziałam jej pytaniem, na pytanie.
-Zaskakujesz mnie-szepnęła, tak, że jeszcze usłyszałam, kierując się w przeciwną stronę niż reszta uczniów. Mianowicie do wyjścia z budynku.  Poszłam w ślady Hinaty  i już po chwili byłyśmy po za szkolnymi murami. Posłałyśmy sobie uśmiechy, krocząc naprzód. Teraz czeka nas dobre dwie godziny chodzenia, a potem mały wypad na imprezę. Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudownie.  I nic nie wskazywało na to, że coś ma go popsuć. Wtedy nie wiedziałam, że byłam w błędzie.
                                                             
Kiedy uchyliłam powieki, dookoła mnie panował półmrok. Podniosłam się do pozycji siedzącej z niemałą trudnością. Rozejrzałam się dookoła, ale przez gęstą mgłę oprócz zarysów rzeczy nie mogłam nic więcej zobaczyć.  Nie mogłam sobie też przypomnieć co się działo przed moim snem.  Wszystko było jakieś takie dziwne. Nagle rozbłysło oślepiające, jasne światło, przez co przymknęłam na chwile powieki.  Nie wiem jakim sposobem, ale teraz znajdowałam się w lesie, w ramionach Tadashiego?   Uśmiechnął się do mnie, tak jak kiedyś. 
-Tadashi, jak …-zająkałam się, powoli słabnąc. Nie wiem czemu, ale nie byłam w pełni  sił.
-Spokojnie, jesteś bezpieczna. –odrzekł, jeszcze bardziej przytulając mnie. Czułam bijące od niego ciepło i uspokoiłam się. Zamknęłam oczy, co było moim błędem. Po chwili poczułam na swojej szyi zimną stal.
-Co to ma znaczyć?-krzyknęłam, wyrywając się, tym samym zadrasnęłam się w szyję. Moje kropelki krwi powoli skapywały z noża, a Tadashi wstał i zaczął powoli kierować się w moją stronę.
-Za niedługo nie będziesz już nic czuła-uśmiechnął się, biegnąc w moją stronę.
Uciekałam przez gęsty las, nie przejmując się gałęziami, które ocierały się o moje ciało, powodując ból. Biegłam przed siebie najszybciej jak potrafiłam, chcąc być jak najdalej od niego. Wolałam nie oglądać się za siebie. Straciłam poczucie czasu i wydawało się, że ten las nie ma końca. Powoli opadałam się, już nie mogłam postawić ani kroku dalej. Potknęłam się o wystający korzeń, upadając na ziemię. Leżałam bezradnie, chcąc by to wszystko się już skończyło.  Usłyszałam za sobą kroki stóp i uniosłam głowę. Przede mną pojawił się Tadashi, schylając się do mojego ciała. Nagle, zamiast chłopaka przed oczami miałam twarz mojej mamy.  Czułam się okropnie, dwie najważniejsze osoby chciały mnie pozbawić  życia.  Zaczęłam krzyczeć, ale do niej nic nie docierało. Zamachnęła nożem i poczułam ostry metal w moim brzuchu.  Wzdrygnęłam się, ale nie chciałam pokazać, że odczuwam ból.  Przestałam liczyć ile zadano mi ciosów, nie miało to dla mnie znaczenia.   Za każdym razem przymykałam oczy, przygryzając wargę. W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam z bólu.  Kiedy traciłam przytomność, zdążyłam jeszcze usłyszeć to jedno znienawidzone słowo :  Córeczko.  Nagle wizja lasu zatarła się, a przed moimi oczami zobaczyłam samą siebie stojącą nad wodospadem.  Rozejrzałam się dookoła, ale nie mogłam niczego zobaczyć oprócz wody. Poczułam na sobie krople wody, od razu obróciłam głowę. Przede mną stała taka sama dziewczyna jak ja, tyle, że oczy miała czerwone.  Sama nie wiedziałam, kim była ta nastolatka. Mierzyłyśmy się spojrzeniami, w których tkwiła chęć mordu.
-Pragnę twojej krwi, czuję jak mnie nawołuje. I dziś ją zdobędę-w jej głosie można było wyczuć rządzę czerwonej cieczy, przez co wzdrygnęłam się. Patrzyłam na nią zszokowana, przecież to było moje odbicie lustrzane! Moja podobizna chciała mnie zabić, ale ja nie potrafiłam walczyć z samą sobą. Czemu mnie wystawiono na taką próbę?
 -Jedyną osobą, którą zginie będziesz ty -odparłam, mimo, że tego nie chciałam.  To samo wypłynęło z moich ust, bez mojej zgody . Z moimi ruchami było identycznie-nie mogłam ich kontrolować. Czułam się dziwnie, raniąc tamtą dziewczynę. Byłam uwięziona wewnątrz siebie, nic nie mogłam zrobić. Moje ciało oplecione było grubym sznurem, z którego  nie potrafiłam się uwolnić.  Poczułam kolejną dawkę bólu, tym razem w lewej nodze. Moja przeciwniczka również nie była oszczędzana, pewnie wyglądała  tak samo żałośnie jak ja. Ale ja nie chciałam walczyć, miałam dosyć bycia kontrolowaną. Zamachnęła się, by zadać mi ostateczny cios, ale ja zablokowałam dłonią  jej katanę. Czyżby była to moja wewnętrzna siła, a może determinacja?  Kiedy ciemna Ami zdekoncentrowała się , szybko podbiegłam do niej, przytulając ją. Czułam jak się wyrywa, ale na marne, mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Pamiętaj. Jesteśmy jednym i zawsze tak będzie-szepnęłam jej do ucha.
Tym razem wygrałaś! Obraz zamazał się, a ja poczułam przeszywający ból w plecach.  Uchyliłam od razu powieki, co było moim błędem. Przez natłok światła, musiałam ponownie je zamknąć, by przyzwyczaiły się do jasności.  Zaraz, zaraz. Czy ja widziałam Tadashiego?  Zawładnęła mną ciekawość,  więc ponowiłam próbę otworzenia oczu.  Tym razem poszło mi sprawnie, ale to co zobaczyłam zdziwiło mnie. Chłopak siedział przy mnie, wpatrując się pustymi  tęczówkami we mnie? Czyżby się zamyślił? Ale to nie było dla mnie ważne. Wygrałam walkę sama ze sobą, przez co odkryłam swoje prawdziwe ja. Już nie zamierzałam chować się za maskami charakteru,  a to był powód do dumy. Mogłam szczerze stwierdzić, że wkroczyłam na drogę prowadzącą do szczęścia. Bowiem, nie chciałam  się więcej okłamywać, znowu musiałabym przechodzić przez te katusze. Uśmiechnęłam się do siebie, zamykając oczy. Jeszcze nie miałam odwagi ponownie z nim rozmawiać. Potrzebowałam czasu, by to wszystko przemyśleć. Oddałam się w objęcia Morfeusza,  myślami będąc blisko chłopaka.

Leżałam na łóżku, przymykając powieki. W tej chwili nie miałam na nic ochoty, po prostu byłam zmęczona, a za razem zirytowana.  Ponad trzy godziny spędziłam w centrum handlowym, kupując zaledwie torebkę, czyli w dalszym ciągu nie mam w co się ubrać. Westchnęłam przeciągle, wstając  z łóżka i swoje kroki skierowałam do dębowej szafy otwartej na oścież. Przerzucałam zawartość mebla w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na imprezę.  Niestety nie znalazłam nic ładnego, co by przykuło moją uwagę. Wciąż nie mogę uwierzyć, dlaczego zgodziłam się na tą domówkę, to nie było w moim stylu. Dawno nie byłam na takiej imprezie, to skąd miałam wiedzieć w co się ubrać? Spojrzałam na zegarek znajdujący się niedaleko mojego łóżka. Za dziesięć przyjedzie po mnie Hinata, a ja jeszcze nie byłam gotowa. Ponowiłam próbę szukania jakiś ubrań, lecz na marne.  Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka, który rozniósł się po całym pomieszczeniu. Przeklinałam siarczyście na samą siebie,  pędem ruszając do drzwi.  Moja nadzieja, na to, że to nie Hinata pękła jak bańka mydlana, gdy zobaczyłam ją w ościeżnicach drzwi.
-Jak ty wyglądasz?-rzuciła w moją stronę nastolatka, przechodząc przez próg. Lustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu. Miałam na sobie szeroką bluzkę, rozciągnięte dresy, a o włosach to nie wspomnę.
-Normalnie-odpowiedziałam, wchodząc w głąb pokoju.
-Czyżby przez pokój przeszło tornado o nazwie Sakura? –rzekła sarkastycznie. –Nie mów mi, że nic nie znalazłaś  w tej stercie ciuchów.
-Zgadłaś. Pomóż mi.- spojrzałam na nią błagalnie, ona tylko kiwnęła głową, uśmiechając się. Usiadłam na łóżku, obserwując poczynania nastolatki. Szybko przerzucała ciuchy, co chwile w dłoniach miała inny materiał. Ona też nie potrafiła dopasować dwóch rzeczy.
-Łap-rzuciła w moją stronę ubrania.-Teraz  idź się przebierz-dodała, siadając na łóżku. Poszłam za jej radą i skierowałam się do łazienki. Hinata za to rozsiadła się wygodnie na łóżku, czekając na mnie.
Przemierzałyśmy boczne uliczki Tokio, które o tej porze nie były w ogóle zatłoczone.  Tempo naszego marszu nie wiem czy można nazwać ekspresowym, ale  w miarę szybkim jak na przechadzkę w szpilkach. Nogi zaczęły mnie boleć, a do domu Kiby jeszcze dwie przecznice. Jestem ciekawa czy ta impreza będzie warta naszych męczarni.
-Mika, znajdź sobie chłopaka.-powiedziała Hinata, splatając ręce na klatce piersiowej.- Będzie miał kto nas wozić.-dodała, a ja spojrzałam na nią znacząco.
-To nie dla mnie. Ty tam lepiej bierz się za Naruto, on chyba ma auto, nie?-zapytałam, wystawiając język.
-No taa, ale nie lepiej zrobić prawka?
-W sumie masz racje. Ehh, ale mi się nic nie chce.- rzuciłam, wzdychając.
-Zaraz ci się humor poprawi, bo już słychać  muzykę.-odrzekła po chwili, łokciem szturchając mnie w bok. Dalej szłyśmy w milczeniu. Po paru minutach stałyśmy przed domem przyjaciela. Chciałyśmy już wejść do środka, ale naszą drogę zagrodził jakiś nieznajomy brunet.
-A wy dokąd?-zapytał, uważnie się nam przyglądając, co mi się nie spodobało. Chociaż było ciemno, to przez światło od lampy mogłam stwierdzić, że chłopak niczego sobie. Wydawał się jakoś  znajomy, ale odrzuciłam zaraz od siebie tą myśl.
-Na imprezę.-odparłam sarkastycznie, wymijając go, ale złapał mnie za nadgarstek. Posłałam mu wściekłe spojrzenie, na co on zaśmiał się pod nosem.
-Już kocica pokazuje pazurki.-powiedział mi do ucha.-No to odpowiesz mi z łaski swojej czyja to impreza?-dodał, drażniąc oddechem moją skórę na szyi.
-Do Kiby, debilu!-wydarłam się, wyswobadzając  się z jego uścisku. Wcześniej niechcący nadepnęłam mu obcasem na stopę, posyłając zalotny uśmiech. Musiałam przyznać, że chłopak mi się spodobał. Może ta impreza nie będzie taka zła. Czułam na sobie przeszywające spojrzenia chłopaków, na co prychnęłam. W tym tłumie zgubiłam gdzieś przyjaciółkę. Przecisnęłam się przez grupę ludzi, siadając na kanapie i biorąc pierwszy lepszy kieliszek, wypijając jego zawartość.
-Tu mi uciekłaś-poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a po chwili przed moimi oczami pojawił się ten sam chłopak.
-Czego chcesz?-warknęłam w jego stronę, chłopak zaśmiał się, przysiadając się obok mnie.
-Może tak rozrywki? Tam na dworze chyba byłaś chętna.
-Chyba ci się śni, debilu-powiedziałam podirytowana, wstając z zajmowanego miejsca.
-Nie debil, tylko Sai.-rzucił w moją stronę.
-Tak jakby mnie to obchodziło-dodałam, rzucając przez ramię. Musiałam szybko odnaleźć  Hinatę, inaczej bym tu sama oszalała!

1 komentarz:

  1. czesc z Ami: az sie plakac chce ;(
    czesc z Sakura: i tu raczej pasuje smiech ;)
    podsumowujac: chyba bede mial zminny nastroj dzisiaj xD etto... notka byla... yyy... smiechowo-placzaca :D

    OdpowiedzUsuń